Kasia została wypchnięta do miasta przez całą swoją rodzinę. Dziewczyna miała zaledwie dwadzieścia lat, niewielkie doświadczenie, pracowała w wiejskim sklepiku za marną pensję i nic więcej.
– Dlaczego nie mogę zostać w domu? – pyta matki. – Boję się iść do miasta.
– I co będziesz tutaj robiła? Pracy prawie nie ma, pensje są niewielkie.
Rano zabrano ją do autobusu. Kasia zatrzymała się u swojej ciotki w mieście. Pierwszego dnia próbowała znaleźć pracę, ale jej się nie udało. Proponowano jej tylko stanowisko praktykantki za darmo przez jakiś czas lub za bardzo małe pieniądze. Tylko jedna ekspedientka, wysoka, otyła kobieta po pięćdziesiątce, zainteresowała się Kasią.
– Po pracy trzeba umyć podłogę – powiedziała.
– Dobrze, zrobię to – powiedziała, ciesząc się, że przynajmniej jest jakaś nadzieja.
Z zaplecza wyszedł niski mężczyzna, Borys, trochę podobny do menela: okrągły brzuch, okrągła twarz, rzadkie włosy i łysa głowa. Ciężko oddychał i właśnie przestawiał jakieś skrzynie i pudła.
– Czy ona jest nowa? – zapytał. – Czy masz jakieś doświadczenie?
– Tak, pracowałam w sklepie na wiosce.
– Rozumiem, na wiosce… Cóż, jeśli jesteś pojętna, to szybko się nauczysz. Ale słuchaj, jak będziesz kradła, to Cię wyrzucę jak parszywego psa.
– Nie ma mowy, nigdy tego nie zrobię – Kasia była gotowa przysiąc.
Wieczorem zadzwoniła do domu i powiedziała, że jest na dobrej drodze do otrzymania pracy.
Przez pierwszy tydzień Kasia bacznie obserwowała starszą ekspedientkę, a potem zaczęła radzić sobie sama. Wieczorami zgłaszała się do właściciela sklepu – tego „okrągłego” człowieka i rozliczała zyski.
Jednak pewnego wieczoru zabrakło wpływów. Borys przeliczył je, po czym zwrócił się do Kasi i powiedział:
– Jest niedobór.
– Co ma Pan na myśli mówiąc o niedoborze? Policzmy jeszcze raz.
Policzyli jeszcze raz – za mało.
– Może to druga pracownica?
– Nie zmyślaj, ona jest doświadczoną sprzedawczynią, nie ma braków.
Ekspedientka krzyczała na cały sklep, że zatrudnili oszustkę, że to Kasia. Policzyli jeszcze raz: brakuje czterech tysięcy – prawie dwa razy więcej niż wynosi pensja Kasi. Dziewczyna wybuchnęła płaczem: jej matka we wsi dostaje takie pieniądze na trzy miesiące.
Borys zorganizował audyt: zaczął sprawdzać drogie produkty.
– Wstępnie mogę powiedzieć, że kradzieży jest tu znacznie więcej.
Ekspedientka i Borys spojrzeli na Kasię pytająco. Dziewczyna zaczęła płakać:
– Za kogo Wy mnie macie?!
– Nie wiesz, kto wieczorem myje podłogę? Wzięłaś wszystko – powiedziała kobieta.
Kasia wpadła w histerię: nigdy nie widziała takich pieniędzy we wsi, nawet jej rodzina nie zarobiła takich sum.
Borys podszedł do niej, objął ją ramieniem i zaczął uspokajać:
– Musisz jakoś zapłacić, nikt inny nie może zapłacić, tylko Ty.
– Nie wzięłam niczego.
– Będziesz musiała pracować do emerytury – roześmiał się Borys. – Usiądźmy dziś razem i wymyślmy, jak Ci pomóc. Jeśli będziesz otwarta, dojdziemy do porozumienia.
Kasia przestała płakać i zobaczyła pochyloną nad nią spoconą twarz Borysa. Odepchnęła go i podniosła się gwałtownie z krzesła.
– Zostaw mnie – krzyknęła.
– Co tu się dzieje? – Kasia usłyszała za sobą nieznany głos. W drzwiach stał młody, dwudziestopięcioletni mężczyzna. – Borysie, pytam Cię: co tu się dzieje? – powtórzył młody człowiek.
– Wszystko wyjaśnię – powiedział Borys i wyszedł z młodym człowiekiem z zaplecza. Ekspedientka natomiast weszła i zaczęła szeptać do Kasi:
– On jest tutaj, nikt się go nie spodziewał! Nie waż się zaprzeczać, powiedz, że wszystko zapłacisz, bo inaczej wsadzi Cię za kratki, to prawdziwa bestia, nie oszczędzi Cię.
– Kim on jest? – zapytała Kasia, rozumiejąc, że chodzi jej o młodego mężczyznę.
– On jest szefem.
– Co masz na myśli? Tak młody szef? Myślałam, że rządzi tu Borys.
– Borys jest tylko kierownikiem, ale właściciel tego sklepu, Antoni, zmiecie Cię z powierzchni ziemi. Powiedz mu, że to Twój brak. Odziedziczył sklepy po zmarłych rodzicach, więc je nadzoruje.
Antoni zamknął sklep i wysłuchał wszystkich. Kiedy przyszła kolej na Kasię, powiedziała stanowczo:
– To nie moja wina, może Pan dzwonić po policję.
– Co za złodziejka! – Borys podskoczył.
– Niezła robota, dziewczyno! – powiedział z uśmiechem Antoni.
– To nie ja – zawołała Kasia. – Ja dopiero co przyszłam do miasta, chciałam pracować.
– Nie płacz, wyjaśnimy to.
Spojrzał na Borysa i starszą ekspedientkę:
– Od dawna mam na Was oko, stanowicie dobrą parę. Zaufałem Wam, a Wy mnie okradliście.
Borys i jego partnerka już dawno umówili się, że będą zarabiać na sklepie, a niedobór odpiszą nowej dziewczynie. Byli zazdrośni, że Antoni był tak młody i miał już dwa sklepy. A najbardziej denerwowało ich to, że pomagał domowi dziecka i schronisku dla zwierząt. A ostatnio na obrzeżach miasta wybuchł pożar, więc zaniósł kilka skrzynek z jedzeniem dla strażaków.
Wszystko skończyło się dobrze dla Kasi. Oszuści zwrócili skradzione pieniądze do kasy, a jedzenie na zaplecze, po czym Antoni ich zwolnił. Kasia została przeszkolona do pracy w sklepie i została kierownikiem. Rok później wzięli ślub.
A Kasia, jak o złym śnie, zapomniała o ponurym incydencie.