Wszyscy moi znajomi mają dzieci, które żyją bogato, a ja po prostu się za Ciebie wstydzę.

– Idąc ulicą unikam ludzi, których znam! – Anastazja wzdycha. – Wiem, że pewnie będą pytać o moją córkę, o Julię… A ja nie mam nic do powiedzenia. Julia jest nikim i niczym! Została w domu z dziećmi, żyje od pierwszego do pierwszego.

Trzydziestopięcioletnia Julia w dzieciństwie i młodości była gwiazdą. W szkole uczyła się świetnie, przynosiła do domu mnóstwo dyplomów, wygrywała olimpiady z chemii i biologii. Dostała się na studia medyczne, co wiele mówi. Dobrze radziła sobie na studiach, choć nie był to łatwy kierunek. Jej koleżanki jęczały i narzekały, jak ciężko jest się nauczyć materiału, a Julia zdawała sesję za sesją, choć nie z samymi piątkami jak w szkole, ale też bez problemów. Nauczyciele dostrzegli jej talent i wróżyli wielką przyszłość.

A potem Julia poznała Andrzeja, szybko stała się żoną, urodziła jedno dziecko, potem drugie, a teraz prawie dziesięć lat siedzi w domu. Dzieci podrosły, najmłodsza córka jest już w piątej klasie, ale Julia nie chce słyszeć o wyjściu do pracy.

– Gdyby miała męża, na którym mogłaby polegać, zrozumiałabym! – Anastazja westchnęła. – Ale nie! Jej mąż jest zupełnie bezużyteczny. Skończył technikum budowy ogrodzeń, pracuje jako kierownik w jakimś urzędzie, dostaje marne grosze. Nie chce żadnych zmian w życiu.

Mówię do niego:

– Andrzeju, czy nie wstyd Ci, że Twoje dzieci nigdy nie widziały morza, nie leciały samolotem?

A on mi odpowiedział:

– No i co z tego, widziałem morze, gdy miałem dwadzieścia lat, żyję dobrze, morze nie jest źródłem szczęścia!

– Jak miałam z nim rozmawiać?

Dzieci znajomych Anastazji zjeździły cały świat, nie uważają już Turcji za obcy kraj. Niektórzy wyjeżdżają na wakacje do Europy, inni do Tajlandii, jeszcze inni do Australii. Podróżują rodzinnie, z dziećmi i rodzicami, a także samotnie.

Julia i jej dzieci nigdy nie wyjeżdżali dalej niż do mnie.

– Jej dawna koleżanka z klasy, Sylwia, cicha uczennica o marnych ocenach, która powtarzała piąty rok w szkole, non stop gdzieś wyjeżdża – Anastazja westchnęła. – Kupiła samochód w zeszłym roku i przyjechała odwiedzić swoją matkę. Jej matka i ja mieszkamy na tej samej ulicy, wpadłyśmy na siebie.

– Pani Anastazjo, jak tam Julia, gdzie ona jest, mieliśmy spotkanie klasowe, nie przyszła.

Oczywiście, że nie przyszła! Czy mam jej opowiedzieć o niej? Nie ma się czym chwalić…

Julia mieszka z rodziną w małym mieszkaniu, do którego po ślubie wprowadziła się jej teściowa. Mieszkała tam babcia Andrzeja. Wprowadziwszy się do nowego mieszkania, młode małżeństwo dokonało budżetowych napraw: wybieliło sufity, przykleiło niedrogie tapety, położyło linoleum na podłodze. W mieszkaniu nic się zbytnio nie zmieniło: hydraulika, okna, wszystko zostało tak, jak było w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, jak u babci. Mieszkają w nim od dziesięciu lat.

Oczywiście, ta naprawa już dawno legła w gruzach – dzieci rozmazały i nabazgrały, coś popękało, coś się zdarło… Ale ani Julia, ani jej mąż nie chcą znowu remontować „cudzego” mieszkania.

Meble w mieszkaniu też są jeszcze babcine, młode małżeństwo kupiło sobie tylko kanapę i urządziło miejsca do spania dla dzieci. Stoły, krzesła, szafki kuchenne, półki z oprawionymi w papier tomami modnej w latach osiemdziesiątych historycznej sagi, ściana i żyrandol ze szklanymi „błyskotkami”, które Julia w wielkie święta zdejmuje i myje mydłem z wodą – wszystko w mieszkaniu jest takie samo jak za dawnych lat.

Anastazja denerwuje się, że jej córka nigdy w życiu nie przepracowała ani jednego dnia, natomiast Julia jest w pełni zadowolona z życia. Zajmuje się dziećmi, robi pierogi i gotuje barszcz, odrabia lekcje, zabiera dzieci na plac zabaw. Owszem, oszczędza pieniądze, ale głównie na sobie. Nie chodzi do fryzjera, paznokcie robi całe życie w domu, nie kupuje zbędnych rzeczy.

– Już wielokrotnie powtarzałam jej, że o ile w wieku dwudziestu lat można uciec od oszczędzania na sobie, to w wieku trzydziestu pięciu jest to już zauważalne i wygląda mizernie! Ale córka mi nie wierzy.

Anastazja nie ma pojęcia, jak wpłynąć na nią, żeby zaczęła robić coś ze swoim życiem.

– Już jej powiedziałam wprost, że wszystkie dzieci w okolicy żyją na poziomie, a ja się wstydzę za nią. Teraz jest obrażona… Nie rozmawia ze mną. Oczywiście nie mogę osiągnąć niczego za pomocą słów. Ale muszę coś zrobić, prawda?

Czy matka powinna wstydzić się za swoją biedną córkę, która „nic w życiu nie osiągnęła” i czy to jest normalne? Czy może matka się myli?

Co o tym sądzicie?

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

20 + 10 =

Wszyscy moi znajomi mają dzieci, które żyją bogato, a ja po prostu się za Ciebie wstydzę.