W końcu do niej dotarło.

Po ślubie zamieszkaliśmy z mężem w mieszkaniu jednego z nas. Na początku wszystko było wspaniale, nikt nam nie przeszkadzał. Mogliśmy bez przeszkód cieszyć się swoją obecnością i wolnością.

Zbudowaliśmy sobie własny system naszego życia, w którym oboje się odnajdowaliśmy. Mogliśmy chodzić na kolacje do lokalnych knajp, robić wspólnie zakupy oraz sprzątać gdy tylko mieliśmy na to czas i ochotę.

Darek zawsze mi we wszystkim pomagał i nie było między nami niemal żadnych większych nieporozumień. Wszystko zaczęło się dopiero od wizyty mojej teściowej…

Podczas pierwszych odwiedzin, bez pytania czy skrępowania, zajrzała do wszystkich szafek kuchennych i lodówki. Znalazła tam jedynie podstawowe produkty gdyż zwykle jadaliśmy na mieście. Od razu zapytała gdzie jest zupa. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam jej, że zwykle nie gotuję bo zwyczajnie nie mam na to czasu.

– To w takim razie co jecie w weekendy? – zapytała moja teściowa z oburzeniem

– Kupujemy gotowe jedzenie, ewentualnie gotujemy coś na szybko. Na przykład jakąś sałatkę albo inne danie.

– A co z Darkiem? On nie je nic porządnego? Jest przyzwyczajony do jedzenia mojego barszczu lub innej zupy. Mężczyzna musi jeść coś na ciepło. – usłyszałam od oburzonej teściowej

Teściowa bardzo szybko opuściła nasze mieszkanie, niestety jednak wróciła w przeciągu godziny. W dodatku nie z pustymi rękami. Przyniosła ze sobą zakupy – w tym warzywa i mięso.

– No dobrze, zakładaj fartuch. Ugotujemy ten barszcz. Z tego co zrozumiałam, nie gotujesz go bo nie potrafisz. No cóż, nauczę Cię. Pamiętaj też, że mężczyzna musi jeść mięso i coś ciepłego minimum kilka razy w tygodniu. – zaczęła pouczać mnie teściowa

Kiedy zaczęłyśmy gotować, prawiła mi komentarze jak małej dziewczynce – ziemniaki obiera się inaczej, źle pokroiłaś mięso, te kawałki są za duże. To wszystko strasznie mnie zmęczyło, a w dodatku po wszystkim Darek zjadł jedynie jeden talerz zupy. Reszty nikt nie ruszał.

– „Nie jestem w stanie znieść tych jej barszczów. Karmiła mnie nimi przez całe dzieciństwo. Mam już ich dość.” – wyznał mi potem szczerze mąż – Dlaczego w ogóle go ugotowałaś?

W kolejny weekend znów odwiedziła nas teściowa. Razem z Darkiem byliśmy akurat w trakcie sprzątania mieszkania. Gdy tylko kobieta przekroczyła próg, od razu zapytała:

– Czy udało Ci się ugotować barszcz?

– Tak, oczywiście. Zrobiłam to wczoraj, garnek stoi w lodówce. – odpowiedziałam

Oczywiście, moja teściowa nie uwierzyła mi na słowo i postanowiła to sprawdzić. W duchu podziękowałam sobie, że nie wyrzuciłam tego, co wspólnie z nią ugotowałam tydzień wcześniej.

Naiwnie myślałam, że na tym inspekcja się zakończy, szczególnie gdy po tym teściowa wyszła z mieszkania. Wróciła jednak z naręczem środków czystości, rękawiczek, szczotek i mopem. Nie wiedziałam po co, przecież mieliśmy w domu wszystkie te akcesoria.

– To nie były Wasze rzeczy. Korzystacie z tego co zostawili byli lokatorzy lub właściciele. Teraz będziecie mieć wszystko swoje. – wyjaśniła

Koszmar zaczął się jednak dopiero chwilę później. Kobieta postanowiła pokazać mi jak umyć wannę, płytki i toaletę. Dodając wciąż nowe komentarze i nauki. Wyglądała jakby „odkryła przede mną Amerykę” kiedy wykładała mi najbardziej podstawowe kwestie.

Powtarzała cały czas, że czystość jest kluczem do zdrowego i szczęśliwego życia, a każdą gospodynię domową można ocenić na podstawie tego, jak czystą ma toaletę.

Kiedy w końcu wyszła pozostawiła nas wykończonych i w złym humorze.

Zbliżał się kolejny weekend a im bliżej tym niepokoiłam się coraz bardziej. Myślałam, że znów przyjdzie i zasypie nas uwagami. Być może tym razem będzie chciała zapoznać mnie z kolejnymi przepisami lub nauczyć prasowania ubrań czy prania. Już samo wspomnienie tonu jej głosu irytowało mnie.

Darkowi również nie podobały się odwiedziny jego matki. Powiedział, że do małżeństwa, oprócz miłości do mnie, popchnęła go chęć wyrwania się z więzienia, którym określał swój dom rodzinny. Chciał być niezależny i postanowił, że tak właśnie będzie.

Na cały kolejny weekend wyjechaliśmy z mężem do naszych przyjaciół spoza miasta, a potem przestaliśmy otwierać teściowej drzwi.

Dopiero po jakimś czasie zdała sobie sprawę z tego, że robimy to specjalnie i przestała nas nachodzić. Teraz tylko czasem dzwoni z pytaniem, co u nas słychać i jak sobie radzimy.

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

pięć + 12 =

W końcu do niej dotarło.