Z takim problemem zwróciła się do prawnika pewna niemłoda już kobieta z prośbą o poradę. Ma na imię Anna. Rozwód został właśnie prawomocnie orzeczony przez sąd, ale orzeczenie nie weszło jeszcze w życie.
– Mój mąż i ja jesteśmy rozwiedzeni. Mieszkamy w trzypokojowym mieszkaniu. On mnie wyrzuca, mówi, że to wszystko jest jego. Ale ja tam mieszkałam od ponad 20 lat. Nie mam żadnych praw do tego mieszkania? – pytała.
Sytuacja jest następująca.
Jest zamężna od 23 lat. Mają dwoje dzieci – syna i córkę. Syn niedługo skończy 18 lat. A córka jest starsza o pięć lat. Ma własną rodzinę i małe dziecko. Mieszkanie, w którym mieszkała Anna, należało do rodziców jej męża. Rodzice niedawno zmarli. Mąż odziedziczył mieszkanie.
Potem nastąpił rozwód. Mąż kazał kobiecie wynosić się z jego mieszkania. Okazało się jednak, że kobieta miała jeszcze własne lokum – małą kawalerkę, którą odziedziczyła po matce.
Wydawałoby się, że powinna wprowadzić się do własnego mieszkania. Ale to nie jest takie proste. W jej mieszkaniu mieszka córka z rodziną. Nie ma odwagi wyrzucić córki i wnuka z domu. A ona nie chce opuszczać mieszkania męża.
Jeśli pomyśleć o tym z prawnego punktu widzenia, sytuację można rozwiązać w prosty sposób. Anna powinna opuścić mieszkanie i pozostawić je do wyłącznej dyspozycji męża.
Ale nie, ta opcja jej nie odpowiada. Bardzo chce pozostać w mieszkaniu.
Ale prawo jest jednoznaczne – odziedziczone mieszkanie nie podlega podziałowi między małżonków.
Po rozwodzie mieszkanie będzie musiało zostać opuszczone.
Z jakiegoś powodu panuje przekonanie, że jeśli mieszka się w mieszkaniu przez kilkadziesiąt lat, to z pewnością nabywa się do niego prawo. Ale to nie jest prawda. Okres zamieszkania nie ma znaczenia.
Oczywiście, kobietę można zrozumieć. W końcu od dawna mieszka z mężem. Ale prawa jej męża również muszą być chronione.
Dlaczego miałby tolerować swoją byłą żonę w swoim mieszkaniu?