Chciałbym opowiedzieć pewną ważną dla mnie historię. Być może kogoś zainteresuje, a dla niektórych stanie się nawet argumentem w pewnym dylemacie wewnętrznym.
Ożeniłem się gdy miałem zaledwie dwadzieścia dwa lata. Oprócz mojej żony do tego małżeństwa zaliczał się też pewien „gratis” czyli dwuletnia córeczka mojej partnerki – Franciszka. Czy tęsknię za wolnością i brakiem zobowiązań? Absolutnie nie, otrzymałem najcenniejszy możliwy dar – wspaniałą, kochającą i ciepłą rodzinę.
Po ślubie niemal natychmiast postanowiłem adoptować małą Franciszkę, ponieważ jej biologiczny ojciec nie był wymieniony w dokumentach. Chciałem nawet dać jej swoje nazwisko ale żona – Asia – wolała by na początku poczekać z adopcją oraz by Franciszka została przy jej panieńskim nazwisku. Historia macierzyństwa Asi była taka sama jak wielu innych młodych kobiet, stara jak świat – odrobina naiwności, pierwsza miłość itd.
Kiedy tylko zakochaliśmy się w sobie z Asią od razu nie widziałem innej możliwości niż adopcja Franciszki. Przywiązałem się do małej i już na samym początku czułem się niemal jak jej tata. Nie obchodziło mnie zdanie innych osób, które próbowały zniechęcić mnie tym, że przecież nie jest to moje dziecko biologiczne. Dla mnie nie miało to żadnego znaczenia, pokochałem tę małą. Niestety, zgodnie z wolą Asi adopcja musiała poczekać.
Półtora roku po naszym ślubie moja żona postanowiła zrobić mi najwspanialszą niespodziankę świata – urodziła naszego synka. Komuś mogłoby się zdawać, że będzie on faworyzowany bo w końcu był naszym wspólnym dzieckiem ale nic takiego nie miało miejsca. Kochaliśmy obydwoje naszych dzieci i nie wyobrażaliśmy sobie byśmy mogli je nierówno traktować. Żyło nam się wspaniale i byliśmy szczęśliwi. Miałem dobrze płatną pracę dlatego nigdy nie brakowało nam pieniędzy, a każdą wolną chwilę spędzaliśmy wspólnie na zabawach, spacerach i krótkich wycieczkach.
Myślałem, że nasze życie nie może być lepsze aż do momentu gdy dwa lata później urodziła się nasza druga córka. Miałem ochotę biegać po mieście i głośno krzyczeć informując wszystkich o tym, jak bardzo jestem szczęśliwy. Miałem piękną, inteligentną i kochającą żonę oraz trójkę wspaniałych dzieci!
Jakiś czas później, kiedy Franciszka skończyła sześć lat, zdałem sobie sprawę, że uważa mnie ona za swojego biologicznego tatę. Bardzo nie chciałem by pewnego dnia miała do mnie żal o to, że zataiłem informację o adopcji. Kochałem ją całym sobą ale pragnąłem także szczerości więc kilkukrotnie próbowałem rozpocząć z nią rozmowę o tym, że ja jestem jej tatą ale biologicznie jest ktoś jeszcze. Nie wiedziałem jednak jak to zrobić. Moja żona poprosiła mnie bym to odłożył jeszcze bo „na wszystko przyjdzie odpowiedni czas”. Tak zdecydowałem się postąpić.
Jakiś czas później, chwilę przed tym gdy Franciszka miała iść do pierwszej klasy, Asia zapytała mnie czy nadal jestem zainteresowany adopcją jej córki. Oczywiście, że tego chciałem, to była już moja córeczka! Od momentu poznania Franciszki o niczym innym nie marzyłem.
Zebraliśmy wszystkie niezbędne dokumenty i złożyliśmy do odpowiednich urzędów. W końcu się udało. Mała stała się oficjalnie, prawnie moją córką oraz przyjęła wreszcie moje nazwisko! Jakiś czas później zebrałem się na odwagę by zapytać Asię dlaczego wcześniej mi na to nie pozwoliła. Wiecie co mi na to odpowiedziała? Była przestraszona! Bała się, że po jakimś czasie rozstaniemy się albo po urodzeniu naszych biologicznych dzieci zmienię nastawienie do Franciszki, bała się wszystkiego! Na początku byłem tym oburzony, jak w ogóle mogła pomyśleć w ten sposób? Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że ja też się bałem. Poza tym Asia została już raz porzucona z Franciszką. Nic dziwnego, że ciężko było jej zaufać po raz drugi. Wtedy wszystko zrozumiałem i przeprosiłem ukochaną za moją złość.
Od tamtych zdarzeń minęło już wiele lat. Najstarsza córka ma teraz dziewiętnaście lat i studiuje na jednej z pobliskich uczelni, syn szesnaście, a najmłodsza czternaście. Szykujemy pewną niespodziankę dla Franciszki. Od lat zbieramy pieniądze by kupić jej niewielkie mieszkanie. Mamy nadzieję, że niedługo zbierzmy pełną kwotę i będzie ono fantastyczną niespodzianką na dwudzieste urodziny. To niezwykle mądra i zdolna dziewczyna, zasługuje na wszystko co najlepsze. Jesteśmy z niej ogromnie dumni.
Franciszka studiuje i mieszka w mieście obok nas i wraca na każdy weekend do domu. Tym razem też tak było, przyjechała w piątek po południu. Od razu zabrała się do przygotowywania czegoś w kuchni z mamą. Syn był w tym czasie na podwórku z kolegami, a najmłodsza córka u koleżanki. Siedziałem wtedy w salonie, czytając książkę gdy usłyszałem przytłumioną rozmowę Franciszki i Asi.
Córka wyznała matce, że od dwóch miesięcy zawsze jak tu przyjeżdża widuje podejrzanego mężczyznę na przystanku. Nie jest to żaden młody podrywacz. Jest raczej w średnim wieku i nic nie robi tylko jej się przypatruje. Franciszka kilka razy nawet specjalnie błądziła po mieście po bardziej ruchliwych uliczkach by go zgubić zanim przyszła do domu. Powiedzieć, że po tych słowach wyskoczyłem z fotela to jak nie powiedzieć nic. Natychmiast pobiegłem do córki. Jak to? Jakiś oby mężczyzna kręci się koło mojej córki, a ja mam być spokojny? Nie było takiej opcji! Natychmiast zadzwoniłem do mojego szefa i poinformowałem go, że w poniedziałek przyjdę do pracy nieco później. Chciałem przejść się z Franciszką na przystanek i zobaczyć kim jest ten podejrzany człowiek. Tak się stało.
W poniedziałek rano poszedłem z córką na przystanek. Spodziewałem się tam podejrzanego staruszka ale osoba, która tam była sprawiła, że nogi się pode mną ugięły. Trzeba dodać, że to nie dlatego, że napotkałem jakiegoś osiłka. Nie należę do tchórzliwych mężczyzn, a już w szczególności kiedy chodzi o bezpieczeństwo moich najbliższych. Byłem przerażony i wściekły z innego powodu. Stał tam ten żałosny biologiczny ojciec Franciszki. Zdziwiłem się aż, że nie zauważyła ona widocznych między nimi podobieństw. W końcu studiowała weterynarię więc wiadomości o dziedziczeniu cech miała w małym palcu. Z drugiej strony przecież nigdy wcześniej go nie widziała i nie miała nawet podstaw ku temu by móc podejrzewać kim jest ten mężczyzna. Postanowiłem wsadzić córkę do autobusu, a potem porozmawiać sobie na poważnie z tym facetem.
Przez cały tydzień siedzieliśmy z żoną jak na szpilkach zastanawiając się co z tym zrobić. Nasza córka znów przyjechała w piątek i od razu powiedziała, że tamtego mężczyzny nie było na przystanku. Odetchnęliśmy ale tylko na chwilę. O dziewiętnastej zadzwonił dzwonek przy drzwiach, a na progu stał on. Od razu zaczął:
– Cześć córeczko! – zwrócił się odważnie do Franciszki bez żadnych wstępów
Córeczko? A gdzie on był kiedy dziewiętnastoletnia dziewczyna została sama będąc w ciąży? Gdzie kiedy biegła nocą do szpitala z noworodkiem z wysoką gorączką? Gdzie był później przez całe jej dorosłe życie? Byłem naprawdę wściekły i miałem ochotę rozerwać go na strzępy! Żaden z niego ojciec!
W tym całym zamieszaniu gdy ja kipiałem ze złości wyrzucając różne nieprzyjemne słowa w kierunku tamtego mężczyzny, a moja żona stała blada i nieruchoma, usłyszałem nagle słowa Franciszki:
– Tato czy on mówi prawdę? Nie jesteś moim ojcem? Jest nim ten mężczyzna? – zwracała się cicho do mnie
– Jestem Twoim tatą ale nie biologicznym. – odparłem drżącym głosem
Wiecie co zrobiła wtedy moja córka? Podeszła do mnie i po prostu mocno mnie przytuliła, szepcząc cicho do ucha:
– W takim razie tylko Ty jesteś moim tatą.
Przysięgam, że nie wiem co się wtedy ze mną stało ale poczułem jak po moich policzkach płyną łzy. Po raz pierwszy od pogrzebu mojego ojca. Moja mała córeczka, byłem naprawdę wzruszony i wcale się tego nie wstydziłem.
Po tej sytuacji wyprosiliśmy tamtego „tatusia” z domu. Franciszka nie chciała z nim rozmawiać ani słuchać jego wyjaśnień. Cóż, w końcu mógł pomyśleć o tym wcześniej. My żyjemy nadal tak jak dawniej, jesteśmy szczęśliwi, a może nawet to wszystko nas do siebie zbliżyło.
Dlaczego opowiadam tę historię? Chciałbym przekazać wszystkim – zarówno kobietom jak i mężczyznom – by nie bali się partnerów z dziećmi. Każde dziecko potrzebuje obojga rodziców i z pewnością odpłaci się Wam z nawiązką za Waszą miłość i troskę. Nawet jeśli dziecko jest starsze to nie trać nadziei – daj mu czas i nie naciskaj. Z pewnością znajdziecie wspólny język! Powodzenia!