Moja żona i ja zajmujemy się biologią molekularną. Dwa lata temu przydarzyło nam się prawdziwe szczęście, na które tak długo czekałem.
Moja żona powiedziała mi, że jest w ciąży. Ja „fruwałem” ze szczęścia i cieszyłem się na myśl o dziecku.
Nie obchodziło mnie, czy to będzie córka, czy syn, byleby było zdrowe.
Moja żona miała zupełnie inny punkt widzenia. Nie chciała w ogóle mieć dzieci, dopóki nie osiągnie awansu zawodowego.
Ciąża była dla niej trudna. Ciągle miała straszne poranne mdłości, obrzęki i omdlenia. Szefom nie podobał się stan mojej żony i prosili ją o zwolnienia lekarskie.
Mojej pracoholiczce wcale się to nie spodobało. Z utęsknieniem czekała, aż wyjdzie do pracy i znów zajmie swoje ulubione miejsce w laboratorium.
Moja żona zawsze chciała stworzyć coś nowego, za co zostałaby nagrodzona. To stało się jej marzeniem. Niestety, prawie całą ciążę musiała spędzić w szpitalu.
Po trudnym porodzie żona zachorowała na depresję poporodową. Trudno jej było uświadomić sobie, że z powodu dziecka straciła rok pracy, została w tyle za kolegami i straciła wszystkie swoje umiejętności.
Nie zdawała sobie sprawy, że obok niej leży szczęście i słodko pochlipuje. Po narodzinach córki, żona stała się nienawistna.
Ostatnim „punktem kulminacyjnym” dla mojej żony była moja nominacja na nowe stanowisko.
Zostałem szefem grupy biologii molekularnej. Po moim awansie żona ciągle płakała, leżała cały dzień i tylko patrzyła przez okno.
Nie raz mówiła mi, że gdy ona dbała o córkę, ja rzekomo za jej plecami realizowałem cel, który należał się jej.
Nie była zadowolona, że wyjeżdżam na delegację. Odmówiła wyjazdu ze mną, bo nie chciała pozostawać w moim cieniu. Chciała sławy, a nie męża.
Doszło do tego, że musiałem wysłać ją do psychiatry, który skierował ją na leczenie. Pomogli jej, ale nie na długo.
Tuż przed wyjazdem żona dostarczyła mi pozew rozwodowy, a także zrzeczenie się praw rodzicielskich. Powiedzieć, że byłem zszokowany, to po prostu nic nie powiedzieć. Próbowałem zmienić jej zdanie i przekonać ją, ale bezskutecznie.
Po miesiącu rozwiedliśmy się, a córka została ze mną. Wyjechałem z moim dzieckiem i mamą, która pomagała mi przy dziecku.
Najbardziej niesamowite jest to, że moja żona ani trochę nie żałuje swojej decyzji. Wróciła do laboratorium i zaczęła udowadniać wszystkim, że zasługuje na sukces bardziej niż ja.
Nie będę ukrywał, moja żona jest inteligentną kobietą i może wiele w życiu osiągnąć, ale rodzina, najwyraźniej, nie jest dla niej.