– Urodził się syn Agaty! Jestem taka szczęśliwa, taka szczęśliwa! Pomyśleć, że czekaliśmy na niego przez 10 lat! Co za radość! Teraz razem z tatą jedziemy do ich mieszkania, musimy tapetować, kupić potrzebne rzeczy i umieścić mojego długo wyczekiwanego wnuka do nowiutkiego łóżeczka! Agata nie czuje się dobrze, zdecydowaliśmy, że będę jej pomocnikiem przez kilka pierwszych dni!
Mama rozmawia przez telefon, bardzo się cieszy ze szczęścia mojej siostry. Uczucie to było jednak zmieszane z gorzką niechęcią: jeszcze nigdy nie otrzymałam takich gratulacji, ani nie świętowałam w ten sposób narodzin mojego syna. A za trzy tygodnie, jak zapewnił mnie lekarz, urodzę drugie dziecko.
I nie, nie było remontu w mieszkaniu 5 lat temu, nie było nowych łóżeczek, które kupiliby moi rodzice i „pod ręką” nie miałam nikogo na dyżurze, a moje pierwsze dziecko urodziło się bardzo trudno, przy pomocy cesarskiego cięcia: źle leżało.
– Ma problemy – denerwowała się moja mama, gdy dziewięć lat temu okazało się, że moja starsza siostra Agata ma kłopoty z poczęciem. – Próbowała wszystkiego, potem poszła na kontrolę, a tu taka wiadomość.
Agata była już od roku mężatką, miała 26 lat, a ja 22 i kończyłam studia. Od tego czasu, wciąż towarzyszyły mi słowa: „Tak się martwię o Twoją siostrę.”
– Norbert nie jest żelaznym mężczyzną – powiedziała moja matka. – Poczeka i zostawi Agatę dla kogoś innego, kogoś, kto potrafi rodzić. Tak bardzo mi szkoda mojej córki! Tak mi przykro z powodu mojej córki!
Mąż mojej siostry był spokojny i rodzinny, nigdzie się nie wybierał, ale moja mama była tak przejęta, że zaczęła siostrze we wszystkim pomagać.
– Musicie spłacić szybko hipotekę – marzyła moja matka – żeby kiedy Agata wreszcie urodzi dziecko, nie martwiła się długami. O czym ty mówisz? Co za wesele! My potrzebujemy pieniędzy na leczenie, Agata znalazła klinikę, która działa cuda! Agata jest w tarapatach, nie mamy czasu na wesela, nie mamy czasu na wydatki!
Miałam 24 lata i zamierzałam wyjść za mąż za Igora. Przetrwaliśmy, pobraliśmy się i mieliśmy wesele. Byli tylko teściowie, bo moja mama nie przyszła na ślub swojej najmłodszej córki.
– Nie mogę – powiedziała mi we łzach. – Nie mogę się bawić. Mieliśmy nadzieję, że tym razem bocian przyleci, a tu znowu taki smutek. O czym mogę teraz myśleć? Nie obchodzą mnie uroczystości.
Przyszedł mój ojciec, pogratulował mi i szybko wyszedł, żeby pogrążyć się w żałobie z moją matką. Agaty i jej męża też nie było.
– No właśnie – usłyszałam w odpowiedzi na wiadomość o mojej pierwszej ciąży – dlaczego dla jednej osoby jest to tak łatwe i proste, a dla Agaty tak bolesne?
– Kiedy Agata to zrobi?! – moja mama płakała tragicznie przez telefon, gdy dzwoniłam do niej z oddziału położniczego, budząc się z narkozy i stając się matką swojego pierwszego syna. – Co za pech!
– Mamo – powiedziałam nie mogąc tego znieść. – Czy nie możesz się cieszyć, że masz teraz wnuka?
– Cieszę się – powiedziała mama z westchnieniem. – Tylko, że to mnie tak bardzo boli, że Agatka nie może, tak bardzo mnie boli.
My z Igorem byliśmy wtedy kredytobiorcami, a mojemu mężowi na urlopie macierzyńskim nie było łatwo: pracował na pół etatu, oszczędzaliśmy, aż pewnego dnia nie mogliśmy związać końca z końcem, więc poprosiłam mamę o pożyczkę.
– Nie pomogę Ci – powiedziała. – Agata jedzie do sanatorium, opinie są bardzo dobre, jest tam fizykoterapia, może to pomoże i w końcu doczekam się długo wyczekiwanego wnuka!
Igor pożyczył pieniądze od starszego brata. Oczywiście mama nie pomogła nam spłacić kredytu hipotecznego, wszystkie pieniądze poszły na leczenie mojej siostry. I to uparcie nie pomagało.
– Wiesz – powiedziała kiedyś moja mama, kiedy z mężem i dwuletnim synem odwiedziliśmy ją 8 marca. – Nie musisz przyprowadzać do nas swojego syna. Widzisz, Agacie (moja siostra i jej mąż też byli tego dnia u mamy) tak trudno jest patrzeć na Ciebie, na Twoje szczęście. Widzę jak patrzy na chłopca, ma taki smutek w oczach. Zaraz się rozpłacze. Nie przychodź z nim, sama przyjadę do Twojego chłopca.
W ten sposób pierwszy wnuk mojej mamy stał się „moim chłopcem”. Mama sama do nas przyszła. Trzy razy, z okazji urodzin „mojego chłopca”. Spełniła swój obowiązek, dała nam prezent i ciągle gadała, że chciałaby, żeby Agata urodziła jej wnuka.
Dziewięć miesięcy temu siostrze udało się zajść w ciążę. Dowiedziałam się w oryginalny sposób, kiedy zadzwoniłam do mamy, żeby powiedzieć jej, że spodziewamy się z Igorem drugiego dziecka.
– Tak? W porządku! Nie chcieliśmy nikomu o tym mówić, ale wygląda na to, że teraz możemy: Agata jest w ciąży! Już 3 miesiące! Wszystko jest w porządku, lekarze zapewniają, że tym razem będzie rodzić i urodzi! Norbert jest szczęśliwy, płakał, gdy się dowiedział. A ja jestem w niebie: w końcu będę miała wnuka!
To, że moja mama ma wnuka od 5 lat, a ja dzwonię, żeby jej powiedzieć, że zostanę mamą po raz drugi, to nic! W końcu Agata to zrobiła.
– Nie, nie ja, Agata! To ona jest w szpitalu. Martwimy się, zabrali ją do szpitala, a my daliśmy lekarzom pieniądze, żeby się nią zajęli.
Agata była w ósmym miesiącu ciąży, a ja też byłam w szpitalu. Zadzwoniłam z prośbą do mamy, żeby zabrała do siebie mojego syna, bo Igor był w delegacji. Pomogła mi żona mojego szwagra, bardzo jej dziękuję. Moja mama nigdy nie dowiedziała się, że moja ciąża w tamtym momencie była mocno zagrożona.
A teraz to! Agata to zrobiła.
– Nie idę – postanowiłam. Przez pięć lat ignorowała swojego siostrzeńca, bolało ją, gdy na niego patrzyła. A teraz ja nie chcę widzieć moich krewnych tańczących wokół długo oczekiwanego wnuka od ukochanej Agaty.
Jak urodziłam drugie dziecko, to nawet nie zadzwoniłam do mojej mamy.
– Jak to możliwe? – Irena, żona mojego szwagra, patrzy na mnie współczująco. – Może teraz mama się zreflektuje?
– Nie – mówię. – Teraz będą opowieści o tym, jak Agata karmi, jak się męczy, jak jej ciężko, jak długo oczekiwany wnuk mamy ma kolkę, zęby, gazy. A to, kogo i jak ja urodzę – nikogo nie obchodzi!
– Jak pojedziesz na porodówkę, to od razu zadzwoń, ja odbiorę Twojego syna, a potem Ci pomogę, damy radę.