Kocham moje wnuki, ale nie będę ich niańczyć.

Cieszyłam się na ostatni rok mojej emerytury. Nie mogłam się doczekać, kiedy wyjadę na wakacje.

Zrobiłam plany: wyjechać przynajmniej raz za granicę, popłynąć na kilka tygodni motorówką i odwiedzić mojego przyjaciela we Władysławowie, nie widzieliśmy się od 20 lat.

Nadszedł długo oczekiwany dzień. Stanęłam w kolejce w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych i przekazałam komplet dokumentów do mojej emerytury. Wychodząc z dusznego pokoju na ulicę, poczułam powiew wolności. Wyobraźcie sobie, 35 lat nieprzerwanej pracy. Dom, praca, dzieci.

Miałam czas, żeby się ze wszystkim uporać. Ciotka zostawiła mi jedno mieszkanie, a mąż zostawił mi drugie, trzypokojowe na ulicy Twardowskiego.

Wynajmowałam je, a za zarobione pieniądze wykształciłam moje dzieci. A teraz to już wszystko, mogę żyć własnym życiem.

Można powiedzieć, że moje życie dopiero się zaczyna. Niedaleko jest biuro podróży, pójdę tam i poznam ceny wycieczek. Muszę udać się też do urzędu, aby odebrać swój paszport. Z tymi myślami poszłam w stronę domu.

Zadzwonił telefon i na ekranie pojawiła się Teresa. Rozmowa z córką nie sprawiła mi radości. Pogratulowała mi emerytury i natychmiast zapytała kiedy mogę zaczynać opiekę nad moją najmłodsza wnuczką.

Zdziwiłam się, bo przecież dziecko ma prywatny żłobek. Na co usłyszałam, że po co płacić, skoro jest darmowa babcia na emeryturze? Córka powiedziała, że już zabrali moją wnuczkę ze żłobka i przywiozą mi ją jutro rano, po czym się rozłączyła. Pół godziny później zadzwonił mój syn z tą samą prośbą. Nawet mnie nie zapytali, tylko postawili przed faktem dokonanym. Muszę im pomóc. Muszę…

Powiedziałam synowi, żeby przyjechał do mnie jutro rano, obróciłam się o 180 stopni i poszłam do biura podróży. Dzieci z wnukami przyjechały o 7 rano. Kiedy zobaczyli na korytarzu spakowaną walizkę, zadawali mi mnóstwo pytań.

– Kochani, kocham Was i moje wnuki, ale nie zostanę z nimi. Teraz jestem na emeryturze. Wychowałam Was, wykształciłam, dałam każdemu z Was mieszkanie. Co roku wyjeżdżacie z rodzinami na wakacje, a ja widziałam morze tylko na magnesach, które przywieźliście. Kupiłam bilet do Argentyny, jutro mam lot. W końcu zasługuję na wakacje.

Dzieci są obrażone, bardzo. Ale czy nie mam racji? Kiedy się pobrali, nie pytali mnie o pomoc czy rady: jesteśmy dorośli, sami to załatwimy. Teraz też sami sobie poradzą.

A ja czekam na Argentynę i gorących emerytów :)

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

trzynaście − dziewięć =

Kocham moje wnuki, ale nie będę ich niańczyć.