Dziecko podrzucone pod niewłaściwe drzwi.

Rano, gdy już miałam wychodzić do pracy, zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i na progu zobaczyłam wózek w którym spało dziecko. Zdziwiło mnie to, rozejrzałam się wokół, zeszłam na dół szukając opiekuna malucha. Niestety nikogo tam nie było więc wróciłam do znaleziska.

W tym czasie dziecko zaczęło głośno płakać. W trakcie poszukiwań smoczka dostrzegłam kartkę w wózku:

„Sebastianie, zaopiekuj się naszym dzieckiem. Jola”

Nic z tego nie rozumiałam, mój mąż miał na imię Sebastian. Dopiero wtedy w mojej głowie pojawiła się myśl, że to dziecko jego i jego kochanki. Wprowadziłam wózek do mieszkania i zadzwoniłam do pracy by wziąć wolne na ten dzień.

Moim kolejnym krokiem był telefon do mojego męża by poprosić go o jak najszybszy przyjazd do mieszkania.

Sebastian, nieświadomy niczego, wrócił przestraszony do domu w pół godziny. Jak mogłam się spodziewać, wózek w przedpokoju naszego mieszkania zaskoczył mojego męża. Nawiasem mówiąc, jesteśmy małżeństwem od pięciu lat i nie mamy dzieci, ponieważ ja jestem bezpłodna. Jakiś czas wcześniej zaczęliśmy rozważać nawet adopcję dziecka ale nie zdążyliśmy jeszcze podjąć żadnych działań.

Julia, czy znalazłaś dla nas dziecko? – zapytał rozbawiony, próbując pocałować mnie na powitanie

– Można tak powiedzieć. Właśnie znalazłam je na wycieraczce. Wygląda na to, że to Ty, zgotowałeś nam taką niespodziankę. – powiedziałam zła, wręczając mu kartkę z wiadomością od matki dziecka

Sebastian przeczytał, kręcąc z niedowierzaniem głową, a następnie stwierdził:

– Nie wiem co to za dziecko i nie znam żadnej Joli. Przysięgam, Kochanie, możemy nawet zrobić testy DNA.

Mój mąż zwrócił się do dziecka i uśmiechał się do niego.

– Nie jest to Twoje dziecko? To co mamy teraz zrobić? Byłam nawet gotowa wybaczyć Ci i zaakceptować to dziecko jako własne. Ale teraz… Będziemy musieli wezwać policję i oddać ją. – odparłam zaskoczona

– Julia, Twoje słowa mają sens. Może nie powiemy policji całej prawdy? – zaproponował mój mąż

Tak też zrobiliśmy. Zgłosiliśmy na policję podrzucone dziecko ale jednocześnie Sebastian rozpoznał je jako własne. W związku z tym policja zgodziła się, by maluch został z nami do momentu wyjaśnienia sprawy i odnalezienia biologicznej matki dziecka.

Cieszyliśmy się jak dzieci, że mamy córkę ale nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy z konsekwencji naszych czynów. Po dwóch tygodniach bezowocnych poszukiwań tajemniczej Joli, policja kazała zrobić mojemu mężowi testy DNA. Spanikowaliśmy.

Testy oczywiście wyszły negatywnie. Dziecko spało, a ja i mąż siedzieliśmy w kuchni, zastanawiając się co zrobić w tej sytuacji. Od myśli odciągnął nas niespodziewany dzwonek do drzwi. Po otwarciu dostrzegłam na progu młodą dziewczynę, która od razu zapytała:

– Zostawiłam tu wózek, co z nim zrobiłaś?

Okazało się, że jest to Jola. Od razu zaprosiłam ją do mieszkania. Musieliśmy o tym porozmawiać. Wyjaśniłam jej jak wyglądała sytuacja, o testach DNA i powstałym problemie z policją.

– To nie chodziło o Twojego męża. Wygląda na to, że pomyliłam adresy. – wyznała dziewczyna zakłopotana – Pochodzę z okolicznej miejscowości, tu, w mieście, chodzę do technikum. Zakochałam się w Sebastianie i myślałam, że stworzymy razem rodzinę. Okazało się jednak, że on ma żonę… Poczułam, że zostałam z tym sama a nie chciała, żeby moja córka wychowywała się w domu dziecka.

Serce zabiło mi wtedy szybciej. Pojawiła się szansa, że dziewczynka do której już się przywiązaliśmy, zostanie z nami.

– Jolu, Twojej córce nic u nas nie grozi. Mój mąż również ma na imię Sebastian. Twój były ukochany ma już rodzinę i może nie chcieć zająć się Waszym wspólnym dzieckiem. Ale…my możemy się nim zająć. Czy mogłabyś nam w tym pomóc? – zaproponowałam

Jola rozpłakała się i zapytała:

– Dobrze, w jaki sposób miałabym Ci pomóc?

– Masz może jak zdobyć próbkę DNA ojca dziecka? Ślinę albo włosów? – kontynuowałam mój szalony pomysł

– Chyba mam jeszcze jego szczotkę, tam powinny być włosy! – powiedziała po chwili namysłu

Przy pomocy próbki włosów nieznanego Sebastiana zrobiliśmy ponownie testy DNA. Wynik okazał się pozytywny więc wystarczyło tylko by Jola zrzekła się praw rodzicielskich na korzyść „ojca”.

Udało się! Zostaliśmy rodzicami i wszyscy byliśmy szczęśliwi.

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

dwadzieścia − 2 =

Dziecko podrzucone pod niewłaściwe drzwi.