Kiedyś usłyszałam zdanie – „bogaci się bogacą, a biedni biednieją”. I ostatnio widziałam to na własne oczy.
Miałam szczęście obserwować biedną parę kupującą pralkę, a potem bogatą kobietę kupującą pralkę. Prawdopodobnie nie widać tego w sklepach wielkomiejskich, gdzie wszystko jest tak bezosobowe, jak to tylko możliwe, ale w małych sklepach miejskich to się zdarza.
***
Widać było, że mąż i żona, jeszcze stosunkowo młodzi, oszczędzali od dawna. Zakup pralki był dla nich dużym wydarzeniem. Przyszli do sklepu jak do świątyni na chrzciny swojego dziecka. Najwyraźniej dopiero przygotowali się zarówno do posiadania dziecka, jak i do urządzenia mieszkania.
Ekspedientka od razu zorientowała się, z kim ma do czynienia i była pełna widocznej pogardy. Małżeństwo wyczuwało to nastawienie i zamiast odejść, próbowało udawać, że nie jest tak biedne, jak jej się wydaje.
Sama sprzedawczyni miała trudności z ukrywaniem pogardy i druga przyszła jej z pomocą. Patrzyły na parę tak, jakby w każdej chwili mogli chwycić każdą pralkę i wsunąć ją dyskretnie do kieszeni. A może nawet dwie pralki.
Zdezorientowani co i do kogo, mąż i żona spontanicznie i desperacko wybrali najdroższy model. Jego cena była dwukrotnie wyższa od kwoty, którą udało im się zaoszczędzić. Musieli więc zaciągnąć pożyczkę. Sprzedawczynie były jeszcze bardziej pogardliwe wobec klientów – „Biedne dranie! Pewnie nie starcza im pieniędzy na spodnie, a kupili najdroższą pralkę. Dlatego są biedni. Nie mają mózgu”.
***
Bogata kobieta poszła po pralkę, jakby ta myśl właśnie przyszła jej do głowy. Ledwie rzuciwszy okiem na kilka nieśmiałych ekspedientek, które z zadowolonych czterdziestek zamieniły się w zmoknięte kurczaki, kobieta zaczęła majestatycznie galopować między lśniącymi do gustu korpusami śnieżnobiałego sprzętu AGD.
Właścicielka sklepu podeszła do niej jak Titanic do sterty gór lodowych. Właśnie obliczyła, ile pieniędzy zyskała dzięki rodzinie nieudolnych „żebraków” i była w doskonałym humorze.
Kobiety przywitały się. Ta, która była klientką, zdawkowo powiedziała: „Tutaj wpadłam sprawdzić cenę”. Zatrzymała się przy najdroższym modelu. To ten sam, który poprzednie małżeństwo niedawno kupiło, wydając oszczędności swojego życia. Spojrzała na cenę i skłamała: „Obiecali, że przywiozą mi taki sam z Niemiec. Połowa ceny!”. Była przekonana, że właścicielka na jej słowa zareaguje błyskawicznie i nie pozwoli odejść bez zakupu swojej klientce.
I wtedy właścicielka sklepu wpadła w psychologiczną pułapkę. Pomyślała, że „nie można stracić bogatego klienta!”. Właścicielka zaproponowała kobiecie podwójną zniżkę. Na co ona zdawkowo wspomniała – „obiecali mi zarówno dostawę, jak i montaż”. „Oczywiście” – rzuciła sprzedawczyni, która straciła głowę.
I podczas gdy biedna para ze swoim sprzętem dopiero zbliżała się do domu, w rezydencji bogatej kobiety jej nowa pralka już kręciła bębnem na pełnych obrotach.