Zagubiony szczeniak sprawił, że spotkało mnie coś, co zmieniło moje życie

Wracałem z pracy bardzo zmęczony, marząc tylko o łóżku i ciszy, ale wtedy moje myśli przerwał jakiś niezrozumiały dźwięk, pisk czy coś? Nie chciałem, ale poszedłem w stronę tego dźwięku i zobaczyłem otwartą studzienkę kanalizacyjną, z której najwyraźniej skradziono głaz. Domyśliłem się już, co się stało, więc pochyliłem się nad nią, próbując ocenić problem. Nie było łatwo dostrzec małego szczeniaka wśród śmieci i gruzu, musiałem świecić latarką z telefonu. Był tam, biedny mały więzień, próbował wydać z siebie głos, gdy mnie zobaczył, ale znowu wydał tylko pisk. Jak mogłem zostawić małego pieska bez pomocy? Ech, żegnajcie wszystkie moje marzenia o wypoczynku!

Nie było żadnego bezpiecznego zejścia, więc dotarcie do ofiary było niemożliwe. Musiałem coś wymyślić, więc zacząłem szukać na ziemi w pobliżu jakiegoś poręcznego narzędzia. Przechodząca obok dziewczyna zauważyła, że dzieje się coś niecodziennego i zapytała, czy może mi pomóc. Zabrałem ją do studzienki i opowiedziałem o problemie, a ona bez wahania zadała nieco dziwne, a może nawet niestosowne w tej chwili pytanie – czy szczeniak ma obrożę?

Musiałem ponownie poświecić latarką i spróbować przyjrzeć się temu drobnemu szczegółowi, ale zobaczyłem, że jest. Wtedy dziewczyna królewskim gestem z triumfalnym uśmiechem wyciągnęła do mnie parasolkę, która wcześniej wisiała na jej ramieniu, a ja jej nie zauważyłem. Udało mi się podnieść obrożę za pomocą zakrzywionej rączki parasolki i lekko przyduszony, trzęsący się szczeniak znalazł się w moich rękach.

Za tak niezastąpioną pomoc zaproponowałem dziewczynie, że odprowadzę ją do domu. Po drodze zdecydowaliśmy, co zrobić ze szczeniakiem. Okazało się jednak, że to nie koniec naszych przygód tego wieczoru.

Po kilkunastu minutach spaceru zauważyła płaczące dziecko na placu zabaw i zaproponowała, że podejdzie. Ona z kolei najwyraźniej nie potrafiła przejść obojętnie obok problemu, który w ogóle jej nie dotyczył, ale to mi się w niej bardzo podobało. Podeszliśmy do chłopca i nagle szczeniak, którego trzymałem w kurtce, zaczął się wyrywać i wyć. Dziecko podniosło na mnie swoje zapłakane oczy i natychmiast podbiegło, aby przytulić się do szczeniaka i do mnie.

Na początku nie rozumiałem, o co chodzi, ale okazało się, że uratowane zwierzę było jego pupilem! Chłopiec wyszedł na spacer, na chwilę zajął się czymś innym i stracił szczeniaka z oczu, a ten mały łobuz uciekł do studzienki kanalizacyjnej. Zapłakany chłopiec szukał go przez dwie godziny, martwił się i bał się powiedzieć rodzicom o tym, co się stało. Na szczęście przyszliśmy z pomocą w odpowiednim momencie.

Od tamtego wydarzenia, razem z Darią (dziewczyną, która wtedy mi pomogła) jesteśmy razem, mamy psa i uczymy nasze dzieci nie tylko kochać zwierzęta, ale być bardzo odpowiedzialnymi, bo jak mówią: Jesteśmy odpowiedzialni za tych, których oswoiliśmy. Opowieść o tym, jak mój szlachetny czyn zmienił nasze życie, przeszła do ustnych archiwów naszej rodziny.

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

2 × 1 =

Zagubiony szczeniak sprawił, że spotkało mnie coś, co zmieniło moje życie