Moja córka Martyna ma dziesięć lat i w tym roku na wakacje pojechała nad jezioro do swoich dziadków. Mimo, że ja i jej mama jesteśmy od lat rozwiedzeni i Martynka mieszka ze mną ze względu na pracę Beaty za granicą, nigdy nie miałem nic przeciwko, żeby była żona była obecna w życiu naszej córki. Matka Beaty była dla mnie dobrą teściową, byłem przekonany, że mimo wszystko bardzo kocha mnie oraz swoją wnuczkę. Z mamą Martyny rozwiedliśmy się trzy lata temu. Zostawiła mnie dla faceta poznanego w pracy, a potem dowiedziałem się, że zaszła z nim w ciążę. W tamtym momencie natychmiast podjęła decyzję o rozpadzie naszego małżeństwa. Tuż przed rozprawą rozwodową, Beata poroniła. Chciała zatrzymać rozwód i wrócić do mnie i do córki. Byłem upokorzony i nie dałem się przekonać, ale nie wystąpiłem o alimenty, ponieważ była żona sama wysyłała mi pieniądze na córkę. Dogadywaliśmy się, mimo, że nie byliśmy już razem.
Przeważnie żyliśmy w zgodzie, ale czasami dochodziło do napiętych sytuacji. Pewnego razu Beata zabrała Martynę na dwa dni do siebie, po czym zmieniła zdanie i chciała ją odwieźć do domu kolejnego dnia. Nie byłoby problemu, gdybym akurat nie był w delegacji trzysta kilometrów od domu i musiałem tłumaczyć się przed szefem, aby wrócić do miasta. Kolejnym razem zadzwoniła do córki i obiecała, że pójdą na wspólny obiad. Martyna czekała cały dzień na mamę, która się nie zjawiła, ani nie raczyła uprzedzić, że zmieniły się plany i jednak nie przyjedzie.
Zawsze miałem świetne relacje z moją byłą teściową. Gdy pracowała, niewiele interesowała się swoją córką i wnuczką. Kilka lat temu Maria przeszła na emeryturę i zapragnęła zacieśnić więzi z Martyną.
Wraz z córką, na urlop do matki wybierała się także moja była żona, wraz ze swoim partnerem, z którym znowu była w ciąży. Znał on historię naszego małżeństwa tylko z ust Beaty, więc uważał, że ona była przykładną żoną, a ja mężem, który bił i zdradzał. Nie obchodziło mnie zdanie męża Beaty na mój temat, póki nie zaczął nastawiać mojej córki przeciwko mnie. Powiedział Martynie, że to ja byłem winny rozwodu, ponieważ nie byłem wierny jej matce. Córka nie uwierzyła w słowa partnera matki i poszła do babci aby dopytać o szczegóły. Beata nie chciała powiedzieć prawdy przy swoim nowym mężu, więc łgała przed naszą córką, a babcia nie chcąc podeptać autorytetu matki w oczach wnuczki, poparła ją. Gdy wrócili do miasta, moja była żona wysadziła Martynę przed domem i szybko odjechała. Wtedy uznałem jego zachowanie za dziwne. Martynka początkowo była milcząca, ale po moich pytaniach, zaczęła mnie oskarżać i obwiniać za odejście matki.
– Wolę mieszkać z mamą! To przez Ciebie nas zostawiła! Nienawidzę Cię! – wykrzyczała mi w twarz moja córeczka.
Próbowałem jej wytłumaczyć, że to wszystko kłamstwo, ale ona nie chciała słuchać. Potem powiedziała, że jeśli nie pozwolę jej zamieszkać z mamą, ucieknie z domu i więcej jej nie zobaczę. Cóż miałem zrobić, nie będę się kłócić z dzieckiem i zawiozłem ją do matki. Następnego dnia rano wziąłem w pracy urlop i postanowiłem gdzieś wyjechać na kilka dni, aby odpocząć i wszystko przemyśleć. Moja była żona dzwoniła do mnie i zasypywała mnie wiadomościami. Zarzuciła mi, że zrzuciłem na nią obowiązek opieki nad dzieckiem. Napisałem do niej tylko raz. Zasugerowałem, żeby powiedziała Martynie prawdę!
Dzwoniła też do mnie, była teściowa z pretensjami i zarzutami że jestem złym ojcem. Twierdziła też, że dla dobra dziecka powinienem zaakceptować kłamstwo mojej żony. Nie zamierzałem tego robić, przez jej oszustwa, moja córka straciła do mnie szacunek i zaufanie. Teściowa szantażowała mnie, mówiąc, że jeśli jej ciężarna żona znowu poroni będzie to moja wina i będę mieć ją i nienarodzone dziecko na sumieniu.
Moja teściowa okazała się taką hipokrytką. Nie żal jej było wnuczki, tylko małżeństwa jej córki, które zaczęło się od kłamstwa.
– Nie odbiorę mojej córki, dopóki nie powiesz jej prawdy – powiedziałem i zakończyłem połączenie. Sytuacja z dnia na dzień stawała się coraz bardziej zaogniona, jednak nie odpuszczałem. Odmówiłem zabrania córki, dopóki nie pozna prawdy. Moja małżonka próbował się wywinąć, więc nalegała, żebym zabrał córkę i zostawił wszystko tak, jak jest.
Nie wróciłem do mieszkania, wynająłem pokój w pobliskim hotelu, żeby Beata nie zostawiła Martyny pod drzwiami domu. Jest już prawie koniec wakacji, a sytuacja się nie rozwiązała. Jeśli moja żona i jej matka nie powiedzą mojej córce prawdy, to od września będą musiały odwozić ją do szkoły! Bardzo kocham Martynę, ale nie zamierzam mieszkać z dzieckiem, które czuje do mnie tylko nienawiść!