Rodzice, przerwali moje marzenia o zostaniu muzykiem, bo dla nich to nie była poważna sprawa.

Podczas gdy znana mi mistrzyni fryzjerstwa, zajmowała się moimi włosami, rozmawiałyśmy na bardzo ważny dla mnie temat. Od dłuższego czasu zastanamiałam się, czy posłać moje dziecko do szkoły muzycznej, czy nie. Miałam dwa argumenty przeciw: musiałabym kupić pianino, a cała odpowiedzialność za przyjęcie go, odprowadzanie na zajęcia i pomoc w lekcjach, spadłaby wyłącznie na moje barki. Ale plusem jest to, że dziecko ma wielkie chęci.

Wtedy fryzjerka zaczęła mi opowiadać swoją historię:

„Urodziłam się w małym miasteczku. Zawsze lubiłam śpiewać i szukałam okazji do ćwiczeń wszędzie, gdzie tylko mogłam je znaleźć – grupy hobbystyczne, kluby, nauczyciele muzyki w szkole. Nawet poznałam nuty i nauczyłam się grać na pianinie. Od początku wiedziałam, że to jest dla mnie i każdy kto mnie słyszał, mówił, że jestem w tym dobra.

Musiałam się uczyć. Niestety w naszym mieście, nie było możliwości poważnego studiowania. Pewnego dnia, do naszej klasy przyszła grupa ludzi, miałam chyba około 9 lat – tak, to była jeszcze szkoła podstawowa. Przyszło pięć osób i poprosili nas o klaskanie. Potem wybrali kilka osób i poprosili je o śpiewanie. Następnie trzy z nich (w tym ja) zostały zaprowadzone do klasy muzycznej. Przez długi czas, na zmianę podchodziliśmy do instrumentu, śpiewaliśmy melodie, które nam grano i klaskaliśmy. Już prawie o tym zapomniałam, bo minęło sporo czasu, wiele miesięcy, kiedy moja mama zauważyła w skrzynce pocztowej kopertę z dużymi czerwonymi literami z napisem „APLIKACJA”. Jako jedyna uczennica z naszej szkoły, zostałam przyjęta do znanej szkoły muzycznej w stolicy.

Szkoła pokrywała wszystkie wydatki, rodzice nie musieli nic płacić. Natomiast trzeba było, przeprowadzić się do stolicy. Moi rodzice nie zgodzili się i powiedzieli:

– Nawet nie myśl o tym! Nie ma mowy!!! Ze względu na muzykę, nigdzie nie wyjedziemy!.

Moi rodzice pracowali w fabryce i byli bardzo dumni z tego, co robili, bo to była wtedy prawdziwa praca. Doradzili mi, że zamiast tego, powinnam porzucić wszystkie swoje fantazje i znaleźć kiedyś stałą pracę. Przez rok otrzymywałam zaproszenia co dwa miesiące, a potem przestały przychodzić. Wtedy zrozumiałam, że coś we mnie pękło. Nie chciałam już śpiewać, nie chciałam chodzić do szkoły, ale pojawiła się okazja – w moje czternaste urodziny. Pewien lider zespołu wraz z kompozytorem, szukali nowej wokalistki. Potrzebowali młodej dziewczyny, a spośród wielu opcji wybrali mnie.

Znów poczułam że mam skrzydła – moje umiejętności nie były stracone! Zdążyłam jednak wziąć udział, tylko w dwóch czy trzech próbach, zanim rodzice się dowiedzieli i zabronili mi kręcić się w ich pobliżu, bo stwierdzili że „widać, co ci faceci mają w głowie!”. Na tym się skończyło. Po tym fakcie, przestałam się uczyć. Dołączyłam do dzieci z podwórka, zaczęłam palić i pić – co jeszcze można robić w naszym mieście? Prawie wszyscy wokół mnie, bawili się w ten sposób.

Gdy tylko skończyłam ósmą klasę, zostałam przyjęta do liceum. Moje życie, nie ułożyło się tak jak chciałam, ale jestem mistrzem w innej dziedzinie. Do dziś, mam każde z tych zaproszeń w albumie mojej mamy. Często je wyjmuje, ponownie czytam i oddaje.”

Jaki z tego morał?

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

5 + trzynaście =

Rodzice, przerwali moje marzenia o zostaniu muzykiem, bo dla nich to nie była poważna sprawa.