Mam na imię Szymon, urodziłem się w patologicznej rodzinie. W czasach, gdy wiele dzieci chodziło z rodzicami lub dziadkami na spacer, plac zabaw, jeździło na wycieczki, dostawało prezenty na urodziny, ja za każdym razem tylko obrywałam od taty. Mieszkaliśmy sami, ponieważ mama zmarła gdy miałem dwa latka. Mój ojciec nadużywał alkoholu i często byłem przez niego bity, myślałem, że w ten sposób mnie odpowiednio wychowa.
Jak najwięcej czasu, starałem się spędzać u naszej sąsiadki, babci Marysi, bo tak do niej się zwracałem. Była to samotna kobieta, ale bardzo dobra, karmiła mnie, pomagała w odrabianiu lekcji, a nawet kupowała mi czasami ubrania. Nie wiem, jak bym dorastał, gdyby nie babcia Marysia. Dzięki tej dobrej kobiecie, wyrosłem na dobrego człowieka, mogłem wybrać sobie zawód, a nawet udało mi się dostać na studia, gdzie potem znalazłem pracę w prestiżowej firmie.
Kiedy miałem 22 lata, zmarła ukochana babcia, straciłem najbliższą mi osobę i zostałem praktycznie sam. Swoje mieszkanie zapisała mi w testamencie, straciłem członka rodziny, ale stałem się właścicielem lokalu.
Pewnego dnia, poznałem Asię w cukierni, w której pracowała jako ekspedientka. Nie wiem, co jej się we mnie spodobało. Kobieta była ode mnie młodsza o 12 lat. Pierwsza mnie zagadywała i miłe słowa kierowała do mojej osoby, a ja szybko się w niej zakochałem. Po dwóch latach, nasza znajomość zakończyła się małżeństwem.
Wkrótce po ślubie, Asia oznajmiła mi że jest w ciąży, więc przejąłem większość obowiązków domowych. Zażądałem, aby rzuciła pracę, bo moja żona nie będzie harować jako sprzedawca w sklepie i dźwigać ciężkich skrzynek w tym stanie. Żona posłuchała mnie i ciążę przeszła bardzo dobrze, podobnie jak poród. Urodziła cudownego, zdrowego i ślicznego synka, daliśmy mu na imię Bartek.
Byłem bardzo szczęśliwy, że wracam do domu po pracy, w którym zastanę ukochaną żonę z dzieckiem. Niby wszystko układało się dobrze, ale czułem, że coś się zmieniło w stosunku Asi do mnie. Przestała ze mną rozmawiać jak dawniej, była tylko wpatrzona w synka. Próbowałem się z nią porozumieć, ale wszystkie nasze dyskusje kończyły się kłótnią. Bardzo bolała mnie ta sytuacja, nie mogłem zrozumieć, co się dzieje. Postanowiłem zabrać ją do psychiatry, gdzie zdiagnozowano u niej depresję poporodową.
Załatwiłem jej najlepszych specjalistów, aby jej pomóc. To był trudny czas, ponieważ miałem na głowie synka, pracę i chorą żonę. Musiałem wynająć nianię, która pomogła mi w zajmowaniu się nad dzieckiem. Chciałem być jak najlepszym ojcem, ponieważ życie nauczyło mnie bardzo dużo. Nigdy nie chciałem powórzyć błędów mojego ojca.
Zanim żona doszła do zdrowia, zajęło to trochę czasu, ale daliśmy radę. Nie poddałem się i teraz tworzymy szczęśliwą rodzinę, a niania która zajmowała się Bartusiem, zamieszkała z nami i teraz nazywamy ją babcią Stasią, bo stała się dla nas jak rodzina.