Mieszkam z córką z pierwszego małżeństwa, Marzenką, która niedługo skończy dwanaście lat. Moja była żona rzuciła mnie dla sąsiada z tego samego bloku, argumentując, że się zaniedbuję.
Tak, jestem grubym, niskim mężczyzną w średnim wieku z siwymi włosami na skroniach, ale to nie powód, żeby uciekać do kogoś innego! Moja córka została ze mną, a była żona mieszka ze swoim wybrankiem.
Mimo tych smutnych doświadczeń uważam się za osobę młodą, ciekawą świata i energiczną. Po pracy lubię pisać wiersze miłosne i spędzać czas piknikując na łonie natury.
Będąc pewnym siebie, nawiązałem korespondencję z młodą kobietą, która ma małego syna. Ma teraz dwadzieścia osiem lat, co jest dla mnie dużą różnicą wieku, ale podoba mi się jej wygląd.
Spotkaliśmy się kilka razy, spacerowaliśmy po parku i rozmawialiśmy. Zdziwiłem się, gdy powiedziała, że miło by było wyjść na miasto. Proszę bardzo! Czy naprawdę trzeba się bardzo starać, aby zdobyć kobietę z dzieckiem?!
Postanowiłem połączyć przyjemne z pożytecznym, spotykając się z nią w pracowni plastycznej, do której chodzi moja córka. Razem przyprowadzaliśmy Marzenkę na zajęcia i czekaliśmy na nią w sali. To świetna opcja. Nie płacę w restauracji ani w kawiarni, a i tak świetnie spędzam czas.
Nowopoznana dziewczyna często przynosi mojej córce prezenty i jest bardzo opiekuńcza. Mam wrażenie, że ona chce poważnego związku, ale ja jestem w nastroju na lekki romans z przyjemnymi spotkaniami.
Niedawno poprosiła mnie o poważną rozmowę. Zarzuciła mi, że nie daję jej kwiatów, nigdzie jej nie zapraszam i nawet nie spotykam się z jej dzieckiem. Jakby się nad tym zastanowić, a czy jest mi to potrzebne? Dopiero co wychowałem Marzenkę, a tu znowu małe dziecko… Nie sądzę, żebym był gotowy na ponowne zaangażowanie się w tę rolę.