– Mrau!

Kłopoty przyjaciela zaczęły się, gdy tylko przygarnął trzeciego kota. Ale nie z żoną – jej już nie obchodziło, ile kotów jest w ich domu, oczywiście o ile to nie ona musiała je karmić i się nimi zajmować. 

Starszy kot zachorował. On był tutaj pierwszy i dopóki nie pojawiły się dwa inne koty ze schroniska, był królem mieszkania.

Weterynarz skrupulatnie zbadał kota ze wszystkich stron. Ten obojętnie na to pozwalał i nie wiercił się, przeszkadzając w badaniu. 

– Jest całkowicie zdrowy! – powiedział weterynarz.

– No jak zdrowy. Wychodzi mu sierść, nic nie je, więc jak może być zdrowy! – powiedział zdesperowany kolega.

– Gdyby Twoja żona przyprowadziła do domu jeszcze dwóch mężów, to też by Panu wypadały włosy z załamania nerwowego – zachichotał weterynarz – To stres i nerwy, a nerwy trzeba uspokoić.

A potem przepisał kotu jakiś lek.

Wykupił tę butelkę z jakąś dziwną substancją, która sporo kosztowała. Zresztą, wizyta u lekarza także nie należała do najtańszych. Kiedy przyjaciel zobaczył, ile wydał pieniędzy, też się zestresował. 

– Ty draniu! – powiedział w domu zwierzakowi, przez którego zostały mu w portfelu jakieś grosze – Ciekawe, czy ja bym był taki zestresowany jak Ty, gdyby mnie ktoś karmił, poił i nie musiałbym wychodzić nawet z domu! 

Kot odwrócił się obojętnie. Mężczyzna przypomniał sobie o leku na nerwy kota, otworzył go, nalał na łyżkę i wepchnął do pyska kota.

Potem ze smutkiem spojrzał na siebie w lustrze i zdecydował, że on też jest zestresowany i musi pilnie uleczyć swoje zszargane nerwy. Niezbędna do tego nalewka stała w barku i kosztowała nie mniej niż ten wywar, który zakupił dla kota.

Mężczyzna nalał sobie kieliszek “lekarstwa”, a potem go wypił i życie od razu stało się lepsze.

Nagle na jego kolana wskoczyła dopiero co umierająca istota. Ogon kota był puszysty, oczy błyszczały i dało się także usłyszeć miłe mruczenie.

– No proszę, zadziałało! Nie bez powodu tyle jak widać zapłaciłem – ucieszył się właściciel zwierzęcia.

– Miau! – potwierdził zwierzak.

Żona wróciła do domu i zobaczyła dwóch zadowolonych mężczyzn – swojego męża i kota. 

– Co jest? Siedzi Ci znowu na kolanach.

– Tak! Bo Maciuś już jest zdrowy. Dostał taki drogi lek, ale skuteczny. 

– Miau – potwierdził Maciuś.

Żona wzięła buteleczkę i przeczytała skład. W skład wchodziła głównie waleriana, która na koty potrafi działać jak alkohol na człowieka.

– No proszę, oboje się upiliście chyba. I co, trzeba było po to iść aż do weterynarza?

– Mrauu! – oburzył się Maciuś.

Od tego czasu wszystko wróciło do normy i gdy mężczyzna wracał z pracy, kot czekał już na niego na stole obok butelki z tym “cudownym” lekarstwem.

– Miau – zaproponował i wskazała łapą na buteleczkę, jakby mówiąc: “Chodź, napijemy się i uspokoimy nerwy”.

Kot jest tym, który Cię zrozumie, będzie mu Cię żal, a jeśli to konieczne, to także się z Tobą napiję.

I dzięki temu nie ma stresów!

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

2 × dwa =

– Mrau!