Wychowałam się we wspaniałej, pełnej miłości rodzinie, mama i tata bardzo się kochali. Kiedy miałam cztery lata, zdarzyło się nieszczęście, mój ojciec zginął tragicznie w wypadku. To był ogromny smutek dla mamy i dla mnie. Mimo bólu, mama trzymała się dzielnie, bo nie chciała denerwować swojej małej córeczki.
Moja matka musiała ciężko pracować, aby zapewnić mi byt. Kilka lat później, mama znalazła mężczyznę o imieniu Stefan i postanowili się pobrać. Na początku, mężczyzna odnosił się do mnie z szacunkiem i serdecznością, zaczęłam nawet nazywać go tatą. Wydawało się, że nadeszło szczęście, że chmury się rozstąpiły. Przez półtora roku, żyliśmy długo i szczęśliwie, ale później Stefan nagle zaczął nadużywać alkooholu.
Tego ranka, obudziłam się później niż zwykle, a moja mama już przygotowywała śniadanie. Stefan, jak zwykle rano, był pijany i gdzieś w swoim pijackim świecie nawet nas nie zauważył. Ta uciążliwa atmosfera, zmusiła mnie do dokończenia śniadania i po ostrzeżeniu mamy, uciekłam do domu koleżanki.
Dwie godziny później wróciłam do domu, gdzie nie było mamy, a Stefan był nadal pijany.
– Gdzie jest mama? Gdzie ona się podziała? – Przesłuchałam ojczyma.
– Jest w szpitalu, to jej własna wina. Nie powinna była mnie dotykać. Ty idź zrobić obiad!.
Jakże byłam przerażona! Nie mogąc znaleźć innego wyjścia, poszłam do przyjaciółki mojej mamy i naszej sąsiadki Lucyny. Kobieta powiedziała, że mama źle się poczuła, więc trzeba było wezwać karetkę.
Następnego dnia rano, pojechałyśmy z Lucyną do mojej matki. Lekarze natychmiast przekazali nam straszną wiadomość: „mama nie przeżyła”.
„Liczne obrażenia. Niestety, operacja nie pomogła. Bardzo mi przykro”.
Byłam w szoku, nie zdawałam sobie sprawy z tego, co się dzieje. Wszystko było jak we mgle. Potem histerycznie biegałam po szpitalu, bezskutecznie próbując odnaleźć moją ukochaną mamusię. Nie chciałam uwierzyć, że jej nie ma. Jak żyć dalej? Dlaczego tak się stało?
Sąsiadka Lucyna, próbowała mnie uspokoić, mówiła, że mama jest teraz w niebie, że będzie moim aniołem stróżem, że zawsze będzie mnie strzegła z wysoka.
To nie pomogło, mój świat się rozpadł. Chciałam, żeby wszystko było jak dawniej, przecież ja i moja mama mogłyśmy przetrwać wszystko. Jak to możliwe?
Do domu przywiózł mnie przyjaciel mamy. Mój ojczym najwyraźniej pił cały dzień i teraz szybko zasnął. Zamknęłam się w swoim pokoju i długo płakałam.
Rano Stefan wpadł do pokoju i powiedział mi:
– Twoja matka odeszła, więc ja dostaję mieszkanie. Masz godzinę na spakowanie się. Wynoś się z mojego domu i znajdź sobie inne miejsce do życia.
W totalnym szoku i strachu spakowałam wszystkie swoje rzeczy, ale gdzie iść – nie wiem. Zdecydowałam się pójść do Lucyny, nie było nikogo innego. Kobieta uspokoiła mnie:
– Nie bój się, kochanie. Wszystko będzie dobrze.
Sąsiadka udała się do władz opiekuńczych. Stefan trafił do więzienia, a mieszkanie wróciło do mnie. Lucyna wzięła mnie pod opiekę, więc zamieszkałam z nią w jej domu. Postanowiłyśmy wynająć moje mieszkanie, a uzyskane w ten sposób środki przeznaczyć na moje przyszłe studia.
Dzięki rezerwom finansowym udało mi się ukończyć naukę.
Teraz mam dwadzieścia pięć lat, wyszłam za mąż i niedługo urodzi się moje pierwsze dziecko. Lucyna mieszka obok nas i jest ona dla mnie najdroższą osobą, łącznikiem z moją zmarłą matką. Jestem ogromnie wdzięczna tej kobiecie za wszystko, co zrobiła dla mojego dobra. Otoczyła mnie swoją miłością i opieką, a przecież mogłam trafić do sierocińca. Takich ludzi jest niewielu i należy ich doceniać.