Moje relacje z zięciem są świetne, jest bardzo miły, pracowity, opiekuje się moją córką, a to jest dla mnie najważniejsze. Zięć przyjmuje moje rady, pyta mnie co robić, dzieli się tym co uważa za konieczne; z zięciem jest mi nawet łatwiej się porozumieć niż z córką. Martyna doskonale wiedziała, za kogo wychodzi za mąż: wiedziała, że choć to dobry facet, to nie ma grosza przy duszy. Jego matka jest na rencie, która ledwie wystarcza jej na lekarstwa, więc Mariusz jej pomaga finansowo, płacąc za mieszkanie i wyżywienie.
Teściowa mojej córki, pracowała tylko kilka lat, a potem doznała wypadku w pracy i otrzymała malutką rentę. Teraz wyciąga od swojego syna, tyle ile się da. Rozumiem, że chce pomagac matce, ale czy na pierwszym miejscu nie powinien stawiać swojego małżeństwa? Nie mogłam znieść tego, że moja córka oszczędza na wszystkim i liczy każdy grosz, więc zaczęłam jej pomagać. Oczywiście Mariusz był przeciwny mojej pomocy, ale po tym jak zaczęłam nalegać, zgodził się przyjąć ode mnie pieniądze. Jednak kiedy dowiedziałam się, że jego matka, zabiera również część przekazanej przeze mnie gotówki, byłam wściekła.
Postanowiłam pójść i porozmawiać z nią, wytłumaczyć, że to jest złe, że są młodą rodziną i potrzebują pieniędzy na dobry start, bardziej niż ktokolwiek. Zaproponowałam jej nawet lekką pracę na pół etatu, żeby mogła dorobić do budżetu. Kiedy dowiedziała się, ile płacą, powiedziała, że nie będzie pracować za grosze. Zdziwiłam się i pomyślałam, jak ta kobieta ma sumienie, żeby tak wyzyskiwać własnego syna? Najbardziej uwłaczające jest to, że nie mogę powiedzieć zięciowi, żeby nie pomagał matce, nie chcę psuć naszych relacji. Nie wiem co mogę zrobić w tej sytuacji?