W naszej rodzinie podzieliliśmy się na dwie grupy. Przeciwko mnie stanęła mama, babcia i mój brat. Ojciec i jego matka, moja babcia, są po mojej stronie. Konflikt zaczął się dlatego, że nie oddawałam bratu swojego samochodu. Miałam kilka powodów, by odmówić. Samochód kupiłam sama, długo na niego zbierałam. Po drugie to mój samochód i jest mi potrzebny. Poza tym mój brat jest kiepskim kierowcą, w ciągu dwóch lat, udało mu się rozbić dwa auta. Bartek jest taksówkarzem, jego praca polega na siedzeniu za kierownicą. Uczciwie byłoby powiedzieć, że pracował, dopóki nie rozbił swojej drugiej maszyny. Tylko tak potrafi zarabiać pieniądze, ale nie jest dobrym kierowcą.
Zarobiłam trochę pieniędzy dzięki pracy, zaoszczędziłam, wzięłam kredyt. Teraz samochód jest tylko mój, bo spłaciłam długi wobec banku. Korzystam z niego dość często, wożę córkę do szkoły, jadę do pracy, na targ, jednym słowem wszędzie tam, gdzie jest to konieczne. Pracuję zdalnie z elastycznym harmonogramem, ale często muszę jechać do biura, aby odebrać lub podrzucić dokumenty. Dokonuję tłumaczeń, ale mój brat uważa, że mnie samochód nie jest potrzebny, bo nie wychodzę z domu. Moja mama jest tego samego zdania.
Mama i babcia dzwonią do mnie codziennie i mamy ciągłe kłótnie. Ostatnio, gdy odmówiłam pomocy bratu, zadzwoniła do mnie matka i zrobiła mi awanturę, mówiąc, że jestem jego siostrą i nie chcę pomóc bratu. Jest bezrobotny, a w domu ma małe dziecko i dziewczynę.
Dwa dni temu, zadzwoniła do mnie przyszła szwagierka i poprosiła, żebym absolutnie nie dawała mu samochodu. Wczoraj przyszedł do mnie Bartek i postawił warunek. Albo oddam mu swój samochód, albo muszę wziąć na niego nowy kredyt. Odmówiłam i pokłóciliśmy się, przekroczył już wszystkie granice. Dlaczego ja mam go ratować? Co z tego, że jest moim bratem?