Każdy z nas miał wtedy po 42 lata

W 1942 roku dziadek zmarł na nowotwór, a babcia została sama z gromadką małych dzieci. Za życia dziadka bardzo często do domu przychodzili okupanci. Przeszukiwali cały dom i wszystkie zakamarki na podwórku, potrafili nawet przekopać cały ogród. Okazało się, że pierwszym właścicielem domu był bardzo bogaty kupiec, który był uważany za najbogatszego człowieka w naszym regionie, więc kiedy okupujące władze się o tym dowiedzieli, bardzo chcieli znaleźć tam coś, co pozwoli im się szybko wzbogacić. 

Babcia Waleria potrafiła dobrze szyć, a w dodatku potrafiła haftować i tkać koronki. Pracowała jako pielęgniarka, ale w tamtym czasie ta praca nie pozwalała jej na to, by wykarmić czworo nastolatków. Na nieszczęście w dodatku spłonęło górne piętro domu, które było drewniane. Babcia z dziećmi musiała przenieść się na parter, który był dość mały i nie był zupełnie funkcjonalny. W dodatku pojawił się grzyb. 

Czas mijał. Wiosną 1944 roku babcię zaczęły nachodzić koszmary. Kiedy była sama w domu czuła się, jakby ktoś ją obserwował. Cierpiała i nie mogła zrozumieć swojego stanu, a niepokój i strach narastały. Kiedyś poszła do kościoła i zobaczyła figurę anioła, która tak bardzo ją zafascynowała, że zdjęła z szyi naszyjnik i zapytała: „powiedz kochanie, czego się tak bardzo boję?”.

Wpatrując się w oczy błogiej postaci w jej głowie pojawił się głos: „w nocy przyjdzie do Ciebie brodaty mężczyzna, a Ty jesteś jego toporem! Siekierą!”.

Babcia pomyślała, że to złodzieje mogą pojawić się w domu, a w tamtych czasach często zdarzały się rabunki. Dlatego zaczęła trzymać siekierę przy łóżku. Spała źle w nocy, w zasadzie to były krótkie drzemki, a nie spanie. Po ponownym przebudzeniu usłyszała, że ktoś chodzi po kuchni. Pod nogami stara podłoga bardzo skrzypiała, zresztą było słychać, że coś spadło z półki, a ktoś przesunął krzesło. Nagle w drzwiach pojawiła się ciemna męska postać, którą oświetlało światło księżyca wpadające przez okno.

Nie tracąc zimnej krwi, babcia sięgnęła po siekierę. Pierwsza myśl brzmiała: „Dzieci! Co się z nimi stanie?”. Chwyciła siekierę i – jakby w zapomnieniu – zamachnęła się i uderzyła nieproszonego gościa. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętała było to, że coś pękło i rozpadło się.

Rano babcia odzyskała przytomność i zobaczyła, że cała podłoga była usiana złotymi monetami. Podchodząc do lustra, znów była na skraju omdlenia: jej czarne, piękne włosy stały się białe jak śnieg. W kuchni na stole leżał litrowy, bardzo piękny porcelanowy dzbanek. 

Okazało się, że siekierą uderzyła w ścianę, która zakrywała schowek, gdzie włożony był baniak ze starymi, złotymi monetami. Babcia była mądrą kobietą, dlatego nie przekazała tego skarbu władzom państwa. Rodzina przeżyła wojnę, a wszystkie dzieci, w tym mój tata, ukończyły studia. Babcia żyła do 1987 roku życia. Tę historia opowiedziała mi, swojemu wnukowi. Dzbanek wciąż stoi na honorowym miejscu w naszym salonie. Jak mówią starzy ludzie – skarb trafił do sierot.

Jest jeszcze jeden cud – tamtej nocy babcia osiwiała, a miała zaledwie 42 lata. Mój tata także zaczął siwieć w wieku 42 lat. Ja z kolei teraz mam 50, ale pierwszy siwy włos pojawił się u mnie także w wieku 42 lat.

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

1 + dwa =

Każdy z nas miał wtedy po 42 lata