Mam na imię Tatiana. Mój mąż i ja, jesteśmy razem od czterech lat, a trzy lata temu podczas wizyty u lekarza, dowiedziałam się, że nie mogę mieć dzieci. Byłam bardzo smutna i przygnębiona, ponieważ tak bardzo chciałam je mieć.
Mój mąż miał córkę z pierwszego małżeństwa, która mieszkała z matką, dopóki ta nie zdecydowała się zostawić dziecka z mężem i zdjąć z siebie całej odpowiedzialności. Nie byłam przeciwna temu, żeby dziewczynka zamieszkała z nami, ale byłam zła na postawę matki wobec dziecka, podczas gdy ja tylko marzę o tym, żeby mieć własne dziecko.
Po pewnym czasie, stał się cud, zaszłam w ciążę. Oczywiście byłam wniebowzięta, ale zaczęłam się zastanawiać, czy poradzę sobie z dwójką dzieci?
Tak, nie było to łatwe, zwłaszcza na początku. Kiedy było mi bardzo ciężko, byłam zła i smutna, przypominałam sobie, jak czekałam na mojego synka i marzyłam o byciu mamą. Po tym wydarzeniu, wróciła mi energia i poszłam wykonywać swoje obowiązki. Mój mąż był w pracy, więc jeśli ja tego nie zrobię, nikt tego nie zrobi.
Czas mijał, a dzieci dorastały. Psychicznie było coraz trudniej, ponieważ nadszedł czas, aby uczyć mojego syna, wychowywać go, rozmawiać o różnych rzeczach i wyjaśniać podstawy interakcji z innymi. Ponadto córka mojego męża, stała się zazdrosna o nasze wspólne dziecko. Nie miałam do tego wszystkiego cierpliwości. Czasami siadałam i zadawałam sobie pytania:
„Zastanawiam się, czy dzieci będą potem wiedziały, jak bardzo się dla nich staram. Czy usłyszę słowa wdzięczności?”.
Córka męża, kończyła szkołę średnią i z tej okazji było zorganizowane przedstawienie. Byliśmy zaskoczeni, gdy zobaczyliśmy jej mamę: uśmiechała się słodko i starała się jak najlepiej pokazać wszystkim obecnym, że troszczy się i kocha swoją córkę. Co za fałszerstwo! Przyjechała do dziewczynki tylko na jej uroczystość. Z trudem powstrzymywałam swoje emocje, chciałam jej napluć w twarz.
Na koniec przedstawienia, nauczycielka dała każdemu dziecku dużego lizaka w kształcie kwiatka i powiedziała, żeby dało go osobie, którą najbardziej kocha. Nasza dziewczynka wzięła kwiat i przyniosła go do mnie.
Nie mogłam powstrzymać łez, to było takie wzruszające i słodkie. Mocno przytuliłam córkę. W tym momencie cała moja złość, zmęczenie, niepokój i zdenerwowanie zniknęły w jednej chwili. Nagle poczułam się najszczęśliwszą osobą na świecie, bo wszystko miało swój powód. Dzieci są mi wdzięczne, czują, że staram się być dobrą mamą i kocham je jednakowo.
Od przedstawienia minęło już kilka miesięcy, a ja codziennie powtarzam sobie w głowie, co zrobiła moja córeczka. Jestem pewna, że na zawsze pozostanie w moim sercu.
Tak, czasami nie jest łatwo z dziećmi, ale jaka to radość czuć ich wzajemną miłość.