Lubię być babcią. Być może właśnie do tego dążyłam, gdy moje dzieci dorosły. Przyznajcie się, że bez dzieci biegających po domu i domagających się uwagi, życie jest nudne i zbyt zwyczajne.
Mój mąż i ja zawsze jesteśmy przygnębieni, gdy przez dłuższy czas nie widzimy naszych wnuków. Chcemy spędzać pół dnia w kuchni, przygotowując smakołyki, żeby je rozpieszczać, pójść z maluchami na jakieś targi i do teatrów dla dzieci lub do kina, bo chodzenie tam tylko z mężem jest niezręczne, a na filmach też się nie znamy.
Niektórzy moi znajomi i przyjaciele nie są zadowoleni, że ich dzieci wieszają na nich swoje wnuki, czasem na dłużej niż tylko na weekend i nie rozumiem ich. Czy nie przygotowali się na to psychicznie od momentu podjęcia decyzji o posiadaniu dzieci?
Zawsze wiedziałam, że kiedy dzieci się urodzą i wyfruną z gniazda, one też będą miały dzieci, a wtedy ja będę szczęśliwą babcią, która będzie niańczyć dzieci, czytać im bajki na dobranoc i próbować zrozumieć wszystkie nowomodne kreskówki i pop-ity.
Cieszę się, że mogę rozpieszczać dzieci, odnajdywać w nich cechy mojego syna i cieszyć się z ich triumfów i sukcesów. Naprawdę raduję się, że jestem babcią i nie wyobrażam sobie, jak bardzo byłoby mi smutno, gdybym była ograniczona w kontaktach z wnukami, a w domu przez większość czasu panowałaby cisza.
Chcę jak najdłużej być wspaniałą i przyjazną babcią, a na pewno nie czuć się jak opiekunka do dzieci pracująca za darmo. To w końcu moja rodzina, więc sensowne jest, że pomagam dzieciom w opiece nad wnukami.