Głodne dzieci z sąsiedztwa, znów dobijały się do drzwi przez pół dnia

W tym roku, mamy bardzo mroźną zimę. – Pomyślałam, gdy wieczorem wracałam z pracy do domu. Weszłam na swoje piąte piętro i zobaczyłam bliźniaków stojących obok pod drzwiami swojego mieszkania. Widziałam, że dzieci były zziębnięte i drżały, a ich płacz zamienił się w cichy skowyt. To nie był pierwszy raz, kiedy to się zdarzyło.

– Od jak dawna pukacie do domu?

– Tak, od pory obiadowej. Jest nam bardzo zimno.

Po kolejnych pięciu minutach bezskutecznego pukania, zabrałam Kacpra i Krzysia do siebie. Napoiłam ich, nakarmiłam i położyłam do łóżka. Dzieci mają siedem lat. Ich dysfunkcyjna matka jest zajęta swoim życiem prywatnym i nie interesuje się zbytnio dziećmi. Jej mąż, zmarł dwa lata temu z powodu przedawkowania narkotyków. Kiedyś też to robiła, ale śmierć męża ją przeraziła i zrezygnowała z tego. Mimo to, lubiła dużo pić i lubiła też mężczyzn.

Wiem, jak trudno jest być samemu z dziećmi. Ja sama mieszkam z córką od pięciu lat, mój mąż zostawił nas, gdy Tosia miała cztery lata, założył inną rodzinę i przeniósł się do innego miasta. Alimenty nie są płacone, więc wszystko muszę dźwigać na własną rękę. Oczywiście miałam mężczyzn, ale nie spotkałam jeszcze dobrego ojca dla mojej córki i szczerze mówiąc, nie bardzo chcę.

Była już dziesiąta wieczorem, poszłam więc jeszcze raz spróbować połączyć się z sąsiadką, ale wszystkie moje wysiłki poszły na marne. Rano, moja mama też się nie pojawiła. Musiałam iść do pracy na dwie godziny, więc zostawiłam bliźniaki z Tosią. Jest bystra, nie raz sama zostawała w domu, więc nie było wątpliwości. Nie wyrzuciłam dzieci na zimną klatkę schodową.

– Córko, czy przyszła mama chłopców? – Zapytałam, gdy dwie godziny później wróciłam z pracy.

– Nie, ale przyszła sąsiadka z dołu i powiedziała, że została zalana z mieszkania mamy bliźniaków. Nie udało jej się otworzyć drzwi.

Bardzo mnie to zaniepokoiło, więc wezwaliśmy policję i hydraulików. Policja oczywiście się nie spieszyła. Jednak dwie godziny później, dotarli na miejsce zdarzenia. Sąsiadka Grażyna była bardzo zła, ponieważ jej mieszkanie było już mocno zalane wodą.

Poprosiłam Tosię, aby odwróciła uwagę chłopców zabawkami, a sama tam poszłam. Gdy ślusarz otworzył drzwi, na zaproszenie policji weszliśmy do mieszkania sąsiadki. To, co odkryliśmy, jest zwykle pokazywane w horrorach. W wannie, w wodzie, która wciąż wypływała małą strużką z kranu, a potem na podłogę, leżała nieszczęsna matka, a na podłodze leżała butelka po wódce. Najwyraźniej nie było tam nikogo, kogo można by uratować. Nie mogłam już dłużej patrzeć i wybiegłam na klatkę.

Przyjechała karetka, wszystkie formalności, przesłuchania na policji… to wszystko było jak mgnienie oka. Jedyne pytanie, jakie mi się nasuwało, brzmiało: „Co będzie z chłopcami?”.

Wszyscy się rozeszli, a ja uspokoiłam się trochę, żeby dzieci nie widziały moich łez i poszłam do domu. Gdy tylko weszłam, podszedł do mnie Kacper i zapytał:

– Ciociu Olu, czy mama znowu piła gorzką wodę?. – Znowu byłam przerażona, dzieci wszystko widziały i wszystko wiedziały. Żyli w tak strasznych warunkach.

– Kochanie, mama zasnęła i jeszcze długo będzie spała. – Nic innego nie przychodziło mi do głowy.

– Czy ona nie żyje? – Zapytał Krzysiu.

– Tak. – Odpowiedziałam drżącym głosem.

– Nie oddawaj nas do sierocińca. – Chłopcy powiedzieli jednym głosem.

Wybuchnęłam płaczem i przytuliłam ich bardzo mocno.

Kiedy już się trochę uspokoiłam, postanowiłam zadzwonić do kogoś, aby omówić sytuację. Dobrze, że moja siostra jest prawnikiem w znanej firmie, zadzwoniłam do niej.

– A jeśli są chore? Matka jest alkoholiczką, wątpię, żeby dbała o ich zdrowie. Jest to bardzo niebezpieczne, dzieci muszą być badane. Chodzi przede wszystkim o zdrowie i bezpieczeństwo Twojego dziecka.

Posłuchałam siostry i następnego dnia zabrałam dzieci na badania. Na wyniki czekaliśmy tydzień. Nadszedł ten dzień i otwarcie dokumentów było bardzo przerażające. Dzięki Bogu, dzieci są zdrowe i jeden problem został rozwiązany. W międzyczasie ujawniono przyczynę śmierci ich matki – zawał serca. Zadzwoniłam więc ponownie do siostry.

– Jak ja sobie poradzę sama z trójką dzieci? Z jednym ledwo wiążę koniec z końcem.

– Jeśli zgodzisz się być ich opiekunem, masz prawo do dobrych świadczeń.

Długo się nad tym zastanawiałam, rozmawiałam z córką. Tosia była bardzo zadowolona z tego pomysłu, ponieważ ona i chłopcy stali się dobrymi przyjaciółmi.

Dwa tygodnie później, zostałam prawnym opiekunem chłopców i staliśmy się wielką, zżytą ze sobą rodziną. Zasiłek zapewniany przez państwo, nie zawsze wystarczał na wszystkie nasze potrzeby, ale nauczyliśmy się nim odpowiednio gospodarować.

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

17 − 6 =

Głodne dzieci z sąsiedztwa, znów dobijały się do drzwi przez pół dnia