Tata i Julek przyjechali do domku pod wieczór. Babcia nakryła stół na tarasie, a pies Gienio radośnie biegał w pobliżu bramy.
– Oj, zapomnieliśmy kupić chleb – zmartwił się tata, wyciągając z samochodu torby z zakupami.
– To pójdę tutaj do sklepu – odpowiedział chętnie Julek – Dziesięć minut w obie strony, szybko pójdzie.
Julek miał szczęście, sklep nadal działał. Kupił bochenek chleba i zaczął szybko wracać.
Niestety, sto metrów od domu drogę zatarasowali mu jacyś pijani faceci.
– No cześć, młody! Chodź, przejdziemy się nad rzekę, posiedzimy, napijemy się… Masz chyba jakąś kasę przy sobie, co?
Julek w ciszy próbował ich pominąć, ale bezskutecznie.
– Odejdźcie, bo będę krzyczeć!
– A krzycz sobie, kto Cię tutaj usłyszy! Dawaj kasę! – zawołali.
Jeden z nich złapał Julka za łokieć i zaczął się z nim szarpać.
– Tato! Gienio! – krzyknął chłopczyk.
Teraz wszyscy zaczęli walczyć z Julkiem.
Nagle pojawił się ktoś czwarty. Faceci z zaskoczenia gwałtownie cofnęli, a potem zastygli w miejscu z przerażenia.
Przed nimi, zasłaniając chłopaka, stał potężny, straszny pies. Wyszczerzył zęby, nastroszył się, a jego oczy błyszczały się ze wściekłości, ale jakoś dziwnie, przerażająco…
Chłopaki jeszcze bardziej się cofnęli.
– Chodu, wszyscy i szybko! – mruknął jeden z nich jąkając się.
Kiedy na miejsce dotarł także ojciec, po tamtych nie było już śladu.
– Coś Ci zrobili?
– Nie, Gienio mnie uratował – Julek pogłaskał psa.
Ojciec się wzruszył, tak jak osiem lat temu…
…Tego dnia przyszli do weterynarza ze swoim starym psem na szczepienie. Weterynarz przyjmował akurat kobietę z małym szczeniakiem.
– Nie rozumiem, co się z nim dzieje – mówiła zatroskana – Dziwny szczeniak.
Weterynarz go zbadał i spojrzał na właścicielkę z żalem.
– Jest ślepy. Taki się urodził.
– Czy da się go jakoś wyleczyć?
Weterynarz rozłożył ręce.
Kobieta przez chwilę siedziała zamyślona, a potem z westchnieniem powiedziała:
– To proszę go uśpić, po co wszyscy mają na tym cierpieć, włącznie? Ile to będzie kosztować?
Weterynarz podał kwotę. Kobieta zostawiła pieniądze i szybko wyszła. Szczeniak niezgrabnie czołgał się po podłodze, aż wtulił się w nogę malutkiego Julka.
kiedy ojciec to zobaczył, w jego oczach pojawiły się łzy i powiedział stanowczo:
– Nie trzeba usypiać szczeniaka – powiedział stanowczo – Zabierzemy go ze sobą…
Tak zaczęła się historia Gienia. Teraz mieszka z babcią na wsi i pomimo ślepoty jest dobrze zorientowany zarówno w domu, na podwórzu, a także zna drogę do sklepu i rzeki.
A jego właściciele nigdy nie żałowali, że kiedyś uratowali małego, niewidomego szczeniaka…