Jolanta była wychowywana przez babcię, która nie znosiła wszystkiego, co proste. Kobieta stwierdziła, że prostactwo jest gorsze od kradzieży. Jej babcia zawsze szyła wyszukane suknie, wyposażała mieszkanie w rzadkie przedmioty i hodowała wymyślne kwiaty.
W dokumentach dziewczynki widnieje proste imię Kasia, ale jej babcia uznała, że jest ono zbyt prozaiczne.
Jolanta znaczy fiołek, a Kasia brzmi jak coś ciężkiego, co dziewczyna będzie toczyć pod górę przez całe życie. Niech lepiej kwitnie i pachnie. – Rozumowała babcia.
Dziewczyna przejęła jej wyrafinowanie, dobre maniery i doskonały gust. Natura obdarzyła ją ładną twarzą, a babcia nauczyła ją szyć sukienki o kroju vintage.
Jolanta przyciągała mężczyzn swoją tajemniczością, delikatnością i erudycją. Udało jej się wyjść za mąż za zamożnego mężczyznę, który był dwadzieścia lat starszy od niej. Nie mieli dzieci, ale mężczyzna nie był z tego powodu zdenerwowany, lecz dziewczyna bardzo chciała mieć dziecko.
Obok jej babci, mieszkała dysfunkcyjna rodzina. W skromnym dwupokojowym mieszkaniu, mieszkało siedem osób: zrzędliwa matka, córka i pięcioro innych dzieci. Nie wiadomo było, gdzie zniknął ich ojciec.
Córka prowadziła rozwiązłe życie i pewnego dnia, musiała powiedzieć matce o kolejnej ciąży. Matka krzyknęła tak, że cały dom się zatrząsł, a temat ich rozmowy stał się znany wszystkim sąsiadom.
Jolanta, która regularnie odwiedzała starszą babcię, choć zatrudniono pielęgniarkę, wyszła wynieść śmieci, a na schodach siedziała dysfunkcyjna sąsiadka.
– Słyszałaś wszystko, prawda? – Zwróciła się do dziewczyny.
– Usłyszałam to mimowolnie, masz rację. – Odpowiedziała Jolanta niezręcznie.
– Masz dobrą babcię, zawsze wybierała trudną drogę. Podziwiam ją, ale ja osobiście nie chcę już być bohaterem. Pozbędę się kolejnego problemu. – Powiedziała sąsiadka, paląc papierosa.
Dziewczyna zabrała papierosa nieszczęsnej matce, wrzuciła niedopałek do worka na śmieci, który wciąż trzymała w ręku i mruknęła:
– Tamara, ja w ogóle nie będę miała dzieci, wyobrażasz sobie? Bardzo chciałabym mieć dziecko. Chciałabym, żebyśmy z mężem byli szczęśliwi, siedzimy jak dwa kołki w milczeniu…
– Dzieci to świetna zabawa, jeśli ma się pieniądze. Wychowywanie dziecka w biedzie jest torturą zarówno dla dziecka, jak i dla matki. – Odpowiedziała sąsiadka.
– Wiem, że mówię bzdury, ale… Urodzi się dziecko, a my z Markiem je zaadoptujemy! Zapłacimy Ci pieniądze i kupimy wszystkim dzieciom nowe ubrania. Pomożemy Ci z zakupami. To szalona propozycja, ale nie spiesz się z odmową, przemyśl ją. – Jolanta przekonała ją.
– Co zrobię, jeśli zmienisz zdanie? – Kobieta zmrużyła oczy.
– To się nie stanie. – Zaprotestowała stanowczo Jolanta.
– Zgadzam się. – Odpowiedziała sąsiadka.
Jolanta i Marek zaadoptowali córeczkę sąsiadki, spełniając wszystkie warunki „umowy”. Dziewczynka otrzymała imię Antonina po swojej babci.
Już od dziecka obiecywano jej karierę piosenkarki. Wszyscy sąsiedzi powiedzieli:
– Och, jak ona krzyczy! Na pewno będzie sławną piosenkarką!
Tosia wyrosła na piękną dziewczynkę i bardzo dobrze śpiewała. Jolanta zabrała ją do swojego trenera wokalnego, który przepowiedział jej wspaniałą przyszłość.
W miarę upływu lat, sąsiadka sporadycznie widywała córkę, czasem rozmawiała z nią po sąsiedzku.
– Nie powinnam była jej oddawać, mamo. Zobacz, jaka jest piękna, utalentowana i wykształcona. – Powiedziała kobieta z irytacją.
– Tak, oczywiście, że tak! Z Tobą byłaby drobnym złodziejaszkiem na stacji kolejowej, ale Jolanta i Marek zrobili z niej prawdziwą artystkę! Łatwo jest patrzeć na wynik, gdy nie bierze się udziału w procesie! – Upomniała ją matka.
Tosia ciężko pracowała, a matka starała się zabierać ją na wszystkie konkursy. Dzięki rodzicom, dziewczynka stała się znaną piosenkarką, utrzymywała siebie i rodziców finansowo.
Sąsiadka próbowała powiedzieć jej prawdę, ale matka ją powstrzymywała. Wszystko wyszło na jaw, gdy Marek potrzebował przeszczepu nerki. Tosia nalegała na bycie dawcą, a ponieważ dziewczyna ze zrozumiałych względów nie nadawała się do tego, Jolanta musiała powiedzieć prawdę. Tosia była bardzo silną dziewczyną, więc przyjęła gorzką wiadomość z godnością:
– Chciałabym pomóc mojemu ojcu. A co do reszty, nie martw się, mamo. Dzięki Tobie stałam się tym, kim jestem dzisiaj. Gdyby nie Ty i tata, byłabym tak samo obdarta jak dzieci z sąsiedztwa.
Jolanta odetchnęła z ulgą, a Tosia zabrała ojca do dobrej kliniki, znaleziono dawcę i wkrótce odbędzie się operacja.
Tosia dużo pracowała, korzystając z każdej okazji, aby zarobić pieniądze, ponieważ po operacji, jej ojca czeka długa rehabilitacja. Dziękowała losowi, że trafiła na takich rodziców.