Bartosz żądał od Edwarda zwrotu pieniędzy, a Edward dziwił się, o jaki dług mu chodziło. Potem do niego dotarło, o co chodzi.
Bartosz robił coś przy swoim ogrodzeniu, gdy nagle sąsiad Edward podszedł do niego i od raz zażądał:
– Kiedy spłacisz swój dług? Aż mi wstyd pytać, ale co mam zrobić. Jak trzeba było pożyczyć, to pierwsza byłaś, ale żeby oddać, to już się widzę tak nie spieszy.
– Jaki dług? – Bartosz był oburzony – jakie ja mam niby zobowiązanie? Nigdy nie pożyczam pieniędzy. Nie oczerniaj mnie! Nigdy niczego od Ciebie nie chciałem!
Przez cały dzień Bartosz myślał, co pożyczył od Edwarda, ponieważ zwykle to on prosił wszystkich o wszystko…
– Lepiej się od niego trzymać z daleka! – pomyślał – to diabeł, a nie zwykły człowiek! Gdyby był choć odrobinę normalny, to jakaś dziewczyna by go na pewno zechciała. Edek to wariat, trzeba się od niego trzymać z daleka.
Bartosz i Matylda świętowali już złote gody, ale wiele lat wcześniej Matylda spotykała się najpierw z Edwardem. O tamtym czasie mówi: “raz, niby przypadkowo, nazwał mnie kretynką i beztalenciem, więc uczucie mi szybciej przeszło”. Bartosz miał w zamiarze trzymać się z daleka od swojego sąsiada, jednak ten pierwszy przyszedł do niego:
– Dobra, masz pieniądze dla Ciebie. Już Ci nie jestem winien niczego – a potem spojrzał na Edwarda jakoś z góry i dodał – przynajmniej byś miał sumienie… W ogóle czego Ty ode mnie chcesz? Najpierw chcesz ode mnie pieniądze, potem mi je dajesz, więc powiedz wprost – czego ode mnie potrzebujesz. Jak już zacząłeś, to mów! – Bartosz wybuchł, a to nie było do niego podobne. Jakoś się otrząsnął i kontynuował: – Wciąż wypominasz mi Matyldę? Wcale Ci jej nie odbiłem, tylko sama od Ciebie odeszła! – powiedział na koniec i wyrzucił Edwarda ze swojego domu.
– Jak Twój Bartosz umrze to pamiętaj, czekam na Ciebie! Jeszcze możemy być razem! – wychodząc krzyczał Edward w stronę żony Bartosza. Bartosz potem chodził wkurzony cały dzień, a żona próbowała troche poprawić mu humor:
– Kocham cCę! Nie będzie Cię, to położę się obok… Przyniosłam Ci herbatę, wstawaj.
– Herbata zielona? – spytał w końcu Bartosz.
– Zielona.