Przez całe życie starałam się zaszczepić w mojej córce, przynajmniej w niewielkim stopniu, zamiłowanie do czystości i porządku. W końcu to dziewczynka, a jest taka nieuporządkowana. Nie lubi zmywać naczyń, a robi to tak, że wszyscy żałują, że ją o to poprosili. Nie lubi odkurzania, robi to tylko, jak jej coś obiecam. Jedyną rzeczą, którą Kasia lubi, jest prasowanie bielizny i to nie wszystkiego, tylko kilka drobiazgów, które zmieszczą się na desce do prasowania. Jej najmniej ulubioną czynnością jest pranie.
Brudne rzeczy leżały w naszym koszu miesiącami, jeśli nie robiłam prania. Jak ją poproszę, żeby coś wyprała, ona dosłownie wrzuca wszystko do pralki, nie lubi prać niczego ręcznie. Niektóre plamy trzeba wyprać w rękach, żeby je usunąć, ale Kasia robi to z taką łaską i tak kiepską jakością, że znowu lepiej nie prosić ją, aby to zrobiła. Później i tak trzeba po niej poprawiać.
Ostatnio pokłóciłyśmy się o to, że wrzucała wszystko do pralki bez opamiętania, jej kolorowe skarpetki wyblakły, farbując i niszcząc całe pranie. Podczas naszej ostrej wymiany zdań, Kasia oświadczyła:
– Z takim nastawieniem, w ogóle nie mam ochoty robić prania!
Jakby chciała, zrobiłaby to dobrze. Krzyczę na nią, bo ona dobrze wie, jak należy posegregować rzeczy do prania, pokazywałam wiele razy, tylko jej się nie chce. Czego ona oczekiwała ode mnie, jakiej postawy wobec siebie, po tylu latach walki dosłownie o wszystko?
Nie wiem co zrobić z tą dziewczyną. Kiedyś będzie musiała sama zamieszkać i prowadzić dom, ale widocznie moja córka uważa, że będę gotować i sprzątać w jej życiu do późnej starości.