Kiedy mieszkaliśmy z Aliną w różnych miastach, nasz związek był bardziej ożywiony. Jednak ze względu na odległość, nie mogliśmy się często widywać, ale kiedy ją odwiedzałem, nasze randki były bardzo barwne i namiętne. Trwało to niecały rok, po czym zdecydowaliśmy, że lepiej mieszkać pod jednym dachem, więc zamieszkaliśmy razem.
Tydzień po tym, jak się wprowadziłem, zaczęła mnie dręczyć i robić mi wyrzuty z powodu różnych drobiazgów: porozrzucanych skarpetek, nieumytego kubka, nieposłanego łóżka itd. Dla mnie też stawała się zwyczajna, bo codziennie widywałem ją w szlafroku i bez makijażu. Rutyna ogarnęła nas falą i zmęczyliśmy się sobą nawzajem. Kiedyś tęskniłem za Aliną, a teraz chciałem się od niej uwolnić.
Na szczęście sytuacja nieco się poprawiła, gdy dostałem tu pracę. Widywaliśmy się tylko wcześnie rano w kuchni i późno w nocy w łóżku, co nam wystarczało. Ta iskra i chęć spędzania czasu razem powróciły do związku, ale mimo to zacząłem zauważać, że czegoś jej brakuje…
Wróciłem do domu jak zwykle o 21:00, tylko zamiast Aliny przywitała mnie kartka na komodzie: „Andrzej, poznałam innego mężczyznę, więc pakuj swoje rzeczy i wynoś się z mojego domu”. Pewnie powinienem był zareagować emocjonalnie w jakiś sposób, przeklinać, ale nie…
A to dlatego, że w lustrze na ścianie, odbijała się szafa z salonu, a ja wyraźnie widziałam miłość mojego życia, która spoglądała z niej z zadowolonym uśmiechem. Postanowiłem spłatać jej figla i zrobiłem to, co ona zrobiła mnie, zostawiłem kartkę z odpowiedzią: „Kochanie, mam nadzieję, że nie było Ci za gorąco w szafie. Poszedłem po wino. Buziaki.”
Nadal byłem bardzo ciekawy, co chciała mi w ten sposób powiedzieć, więc postanowiłem porozmawiać z nią o tym po powrocie do domu. Jak się okazało, Alina chciała tylko sprawdzić moje uczucia, ponieważ uważała, że stałem się dla niej oziębły. To niedorzeczne! Kochałem ją i nadal kocham.