Wczoraj późnym wieczorem, znaleźliśmy z żoną na placu zabaw, dwie zagubione dziewczynki, które długo szukały swojej mamy.

Pewnego wieczoru, rodzinnie wybraliśmy się na spacer na plac zabaw. Mój syn przyniósł ze sobą nową książkę o owadach, która przyciągnęła wokół niego tłum dzieci. Ja i moja małżonka staliśmy w pobliżu.

Nagle usłyszeliśmy w oddali płacz dziecka. Mała dziewczynka płakała i wszyscy dorośli rozglądali się w poszukiwaniu rodziców dziewczynki, ale nikt do niej nie podchodził. Zamiast mamy i taty, podbiegła do niej starsza dziewczynka, która do tej pory siedziała obok naszego syna i zaczęła ją uspokajać.

Szybko dowiedzieliśmy się, że matka przyprowadziła dziewczynki na plac zabaw, a sama poszła gdzieś z koleżanką, mówiąc dzieciom, żeby były cicho. Starsza dziewczynka ma sześć lat, a młodsza tylko dwa. Innymi słowy, matka przerzuciła swoją odpowiedzialność na dziecko, które nie jest jeszcze w stanie być odpowiedzialne nawet za siebie, a co dopiero za młodszą siostrę.

Postanowiliśmy poczekać jakiś czas, na powrót matki dziewczynek. Kiedy czekaliśmy, starsza dziewczynka powiedziała wszystkim, że często chodzą same. Już kilka razy przechodziła przez drogę na podwórku, żeby sprawdzić, czy mama wraca, a jej młodsza siostra biegła za nią.

Kiedy minęło pół godziny, zdecydowaliśmy się wezwać policję. Mąż powiedział, że już wcześniej miał do czynienia z taką sytuacją i że policja szybko reaguje na takie zgłoszenia. Na dworze zaczynało się robić ciemno, a rodzice z dziećmi zaczęli rozchodzić się do domów. Mimo że okolica, w której mieszkamy, jest ładna, przebywanie dwójki małych dzieci w miejscu publicznym bez opieki dorosłych, nie ma dla mnie sensu.

Gdy tłumczyliśmy funkcjonariuszom zaistniałą sytuację, na miejscu nagle pojawiła się matka dziewczynek z wózkiem i jeszcze jednym małym dzieckiem. Bez słowa zabrała dziewczynki i poszła z nimi dalej. Od razu dało się zauważyć, że jest spokojna jak boa dusiciel i że wieczorne spacery jej dzieci są normą.

Tego lata, dwukrotnie byłam świadkiem zaginięcia dzieci. Polecam rodzicom, którzy zostawiają dzieci na placach zabaw, aby przemyśleli swoje postępowanie. W końcu, jak podają statystyki, na 50 zaginionych dzieci nie udaje się odnaleźć pięciorga.

W jakim wieku, zaczęliście pozwalać dzieciom wychodzić z domu bez opieki? Jak przeszliście od wspólnego spaceru do samodzielnego chodzenia?

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

dziesięć − pięć =

Wczoraj późnym wieczorem, znaleźliśmy z żoną na placu zabaw, dwie zagubione dziewczynki, które długo szukały swojej mamy.