Przez lata byliśmy uważani za wzorową parę i wielu zazdrościło nam rodzinnego szczęścia. Miałem dobrą pracę, dzięki czemu zarabiałem naprawdę przyzwoicie. Żona z kolei zajmowała się domem i wychowaniem naszego synka. Wszystko było w porządku, dopóki nie zapragnąłem drugiego dziecka. Zresztą, ja praktycznie od zawsze marzyłem o dużej rodzinie i chciałem mieć co najmniej trójkę dzieci. Jak wcześniej wspomniałem, dobrze zarabiałem, więc mieliśmy na to odpowiednie warunki finansowe, ale mimo tego żona wzbraniała się przed drugim dzieckiem. Co więcej, nie chciała nawet słyszeć o ciąży i mówiła, że jedno dziecko nam wystarczy, bo przyszłość we współczesnym świecie jest niepewna, więc nie ma po co powoływać kolejnego dziecka na świat.
Każda rozmowa na ten temat ją wkurzała, więc kiedy czasami znowu chciałem to przegadać, to ona od razu wychodziła z pokoju, wcześniej trzaskając drzwiami. Jej upartość i skrajne odrzucanie mojego pragnienia bardzo mnie stresowały. Zacząłem prosić o pomoc przyjaciół, którzy mieli już dwoje lub troje dzieci, aby może to oni ją przekonali. Niestety, to wszystko było na nic. Postanowiłem więc sięgnąć po pomoc teściowej. Miałem nadzieję, że dzięki niej dowiem się, dlaczego jej córka zachowuje się w taki sposób. Gdy się pojawiłem u teściowej, ta bardzo miło mnie przyjęła – zrobiła kawę, dała kawałek domowego ciasta. Kiedy jednak poruszyłem sprawę, która tak bardzo mnie martwiła, jej wyraz twarzy nagle się zmienił. Widziałem jednak, że zbiera się do tego, by wyznać mi prawdę:
Zaczęła słowami: „Rysiu, mój drogi, jesteś bezpłodny”. Ręce drżały mi jak szalone i nie mogłem wydobyć z siebie ani słowa, dlatego słuchałem jej dalej jak zahipnotyzowany. Powiedziała, że przed naszym ślubem moja matka wyznała żonie, że jestem bezpłodny przez wypadek, który miałem w dzieciństwie. Żona była zrozpaczona, bo mnie kochała, nie chciała mnie zostawiać, ale też zawsze marzyła macierzyńswie. Podjęła więc decyzję i działania, które uważała za słuszne i skorzystała z banku nasienia.
Byłem zdezorientowany i do końca nic nie powiedziałem, nie mogłem. Wstałem i wróciłem do domu. W trakcie tej drogi powrotnej przemyślałem wszystko i postanowiłem nie niszczyć naszej rodzinnej sielanki, więc po powrocie do domu nie powiedziałem o niczym żonie, o tym, że wszystko wiem. Patrzyłem na syna i zdałem sobie sprawę, że dziecko, które tak bardzo kocham, nie jest tak naprawdę moje. Tak przez cały tydzień torturowałem się różnymi myślami, ale prawie już pogodziłem się z gorzką prawdą.