Poznałam świetnego faceta, miał jedną, wielką wadę.

W okresie studiów życie nie było dla mnie łatwe. Byłam nowicjuszką i stać mnie było tylko na mieszkanie w akademiku uniwersyteckim. Uczenie się w jednym pokoju z pięcioma innymi dziewczynami było trudne, biorąc pod uwagę, że byłam przyzwyczajona do samotnej i cichej pracy w domu. Nie miałam jednak odwagi prosić rodziców o więcej, bo to, że mogłam studiować i tak było dla nich obciążeniem finansowym. Zawsze starałam się zmieścić w miesięcznym budżecie i bałam się utraty stypendium, bo bez niego nie mogłabym sobie pozwolić na żadne przyjemności, kosmetyki, przekąskę między zajęciami czy okazjonalne wyjście ze współlokatorkami do kina lub pubu. Brak pieniędzy na koncie bankowym nigdy mnie nie martwiły, bo byłam przekonana, że to chwilowa trudność i że później będzie łatwiej. Miałam szczęście, że spotkałam wtedy świetnego faceta.

Był na innym wydziale i spotkaliśmy się na wykładzie wygłoszonym przez ambasadora Japonii. Wpadliśmy na siebie kilka razy na imprezach uniwersyteckich, a na jednej z nich zaprosił mnie na randkę. Od dawna nie byłam na prawdziwej randce, może w czasach liceum, bo na uczelni był czas tylko na naukę i zajęcia w murach uczelni.

Może to głupie, że w dzisiejszych czasach tak o tym myślę, ale uważam, że jeśli chłopak zaleca się do dziewczyny, powinien przynajmniej zaproponować, że sam zapłaci rachunek w restauracji lub kinie. Uważam też, że ten, kto jest inicjatorem randki, może wziąć na siebie jej koszty, ale kiedy chodziliśmy razem do kina, mój chłopak nigdy nie pomyślał o tym, żeby za mnie zapłacić. Zapłacił za bilet i odwracał się do mnie z wymownym spojrzeniem i półuśmiechem na ustach. Pytał cicho, czy płacę przy kasie, czy potem oddam mu gotówkę. Takie zachowanie bardzo mi się nie podobało, ale poza tym Konrad był świetnym chłopakiem. Gdy już każdy zapłacił za swój bilet, Konrad oznajmił, że kupi sobie popcorn, nie pytając czy także mam ochotę. Powiedział też, że świetnie mu się ze mną spędza czas, bo nienawidzi tych wszystkich pazernych dziewczyn, które tylko czekają, aż on za wszystko zapłaci. Popatrzyłam na niego niepewnie i pokiwałam tylko głową.

Nie sądzę, żeby miał obowiązek za mnie płacić, ale jego postawa i podejście do naszej randki sprawiły, że się na nim zawiodłam. Randka w kinie była naszą ostatnią, a potem przez jakiś czas bałam się w ogóle chodzić na randki, na wypadek, gdyby ktoś uznał mnie za pazerną dziewczynę, gdybym miała nadzieję, że facet zapłaci za mnie zapraszając na randkę.

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

5 × dwa =

Poznałam świetnego faceta, miał jedną, wielką wadę.