Po ślubie z żoną zamieszkaliśmy u mojej mamy, ponieważ na samym początku nie mieliśmy praktycznie żadnych pieniędzy, a mama sama zaproponowała nam, że przecież póki co możemy z nią mieszkać. Agnieszka szybko zaprzyjaźniła się z moją mamą, naprawdę cieszę się, że wszystko tak się ułożyło. Mama gotowała pyszne posiłki i pomagała nam w domu. Krótko mówiąc, dzięki temu z żoną żyło nam się bardzo dobrze, a żona mogła wcześniej wrócić do pracy dzięki temu, że mama zostanie z dzieckiem i zaopiekuje się nim podczas, gdy my będziemy w pracy.
Było to dla nas o tyle ważne, że cały czas oszczędzaliśmy pieniądze na wkład własny do kredytu hipotecznego na własne mieszkanie. Wiedzieliśmy jednak, że jeszcze długa droga przed nami, bo teraz własne mieszkanie kosztuje jakieś niebotyczne pieniądze. Potem mama zaproponowała, że sprzeda swoje mieszkanie i kupi większy dom, dodając do zakupu swoje oszczędności. Zaproponowała to pod jednym warunkiem, jakim było to, że będziemy razem mieszkać. Z radością się na to zgodziłem i powiadomiłem Agnieszkę, która także bez problemu przystała na tę propozycję, chociaż na jej twarzy nie widziałem jakiejś niesamowitej radości. Szybko znaleźliśmy odpowiedni dom i wprowadziliśmy się tam po jego remoncie. Nawiasem mówiąc, razem z mamą zaprojektowaliśmy wnętrze naszego domu i wszystko zostało wybrane z dużą dokładnością.
Kiedy dom był już gotowy do zamieszkania, urządziliśmy parapetówkę. Mama przygotowała smakołyki i stół aż uginał się pod ilością tych pyszności. Dom był nowocześnie urządzony. Kiedy na niego patrzyłem, nie mogłem się aż nacieszyć. Moja żona z kolei nie reagowała z taką radością. Siedziała przy stole nieruchomo i nawet nie reagował na to, co działo się w domu. Zapytałem ją, co jest nie tak, a ona odpowiedziała, że nie podoba jej się to, że będziemy mieszkać z teściową i w ogóle znajomi się z niej śmieją z tego powodu. Jednak przecież już wcześniej mieszkaliśmy z moją mamą i jakoś wszystko było w porządku, wcześniej jej to nie przeszkadzało… Wtedy humor mi się pogorszył, ale nasi przyjaciele i znajomi schodzili się już do nas, więc stwierdziłem, że postaram się wziąć z tego wieczoru to, co najlepsze.
Jak się jednak potem okazało, spieszyłem się z tym optymizmem i miałem chyba za duże oczekiwania. Kiedy przyszli, to natychmiast zaczęli mi dogryzać, że to mama kupiła ten dom, więc nie jest on nasz. Potem jeden z przyjaciół powiedział, że wnętrze domu jest jakimś wspomnieniem z PRL-u, ale to nie jest dziwne, skoro właścicielką jest moja mama, której najbliższe są te czasy. Wkrótce zaczęto żartować z mojej mamy i żony. Doszło w końcu do tego, że po prostu wyrzuciłem naszych znajomych z domu. Już się z nimi nie przyjaźnimy, bo nie potrzebujemy takich wrednych ludzi w naszym otoczeniu.