Po narodzinach syna Marcel się zmienił i zaczął zarzucać mi, że się zaniedbałam. Pewnego dnia jednak już przesadził

Z Marcelem byłam od liceum – wtedy wszystko wydawało się takie proste, byliśmy niezwykle szczęśliwi. W ogóle nie mieliśmy problemów, dlatego żyliśmy z dnia na dzień, nie myśląc o przyszłości. W tamtym czasie, na początku już naszych studiów, zaszłam w ciąże. Nie sądziłam, że to się nam przydarzy, ale tak było. Kochaliśmy się jednak, więc wiedziałam, że sobie poradzimy i nawet nie myślałam o tym, by decydować się np. na aborcję. Nawet sam Marcel stwierdził, że skoro tak się stało, to najwidoczniej los tak chciał i trzeba to przyjąć z pokorą. Kiedy na świat przyszedł nasz synek, nie spodziewałam się, że będzie nam aż tak ciężko. Ciągle płakał, bolał go brzuch i ogólnie był bardzo humorzasty.

Nie chciał przebywać z nikim innym, jak tylko ze mną. Pierwsze miesiące były dla mnie bardzo trudne. Babcie mi nie pomogły, bo obie pracowały i czasami tylko przychodziły, aby pobawić się z wnukiem, ale nic więcej. Wszystko było tak naprawdę na moich barkach. Wcześniej nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego kobiety po ciąży siebie zaniedbują, bo nie sądziłam, że opieka nad dzieckiem potrafi być aż tak wyczerpująca. Teraz wszystko stało się dla mnie jasne – ja nawet nie mogę w spokoju się wysikać, nie mówiąc już o jakiejś np. toalecie! Mężczyzna zaczął zwracać mi uwagę i powtarzał, że źle wyglądam i powinnam coś z tym zrobić. Doszło nawet do takiego absurdu, że był nawet zazdrosny o naszego syna, a dokładnie o to, że poświęcam naszemu dziecku więcej czasu niż jemu. Marcel czasami zachowywał się gorzej, niż jakieś małe dziecko.

Pewnego dnia przyszedł z pracy do domu i od razu rozpoczął awanturę. Nie mogłam już tego znieść, więc spakowałam się i zostawiłam go samego z synem. Mąż po raz pierwszy musiał się sam zająć synem, bo przedtem jakoś szczególnie nie zajmował się dzieckiem. Dopiero teraz zobaczył, jakie to ciężkie. Ja przez te parę dni odpoczęłam – zaczęłam szukać pracy, poszłam do kosmetyczki, w końcu się wyspałam. Marcel po tym czasie przyjechał i prosił mnie o przebaczenie, ale ja nie chciałam go słuchać. Skoro nie potrafił zrozumieć, że opieka nad dzieckiem jest ciężka, tylko wymagał, ale sam w ogóle mi nie pomógł w niczym, to teraz jest za późno

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

dziewiętnaście − szesnaście =

Po narodzinach syna Marcel się zmienił i zaczął zarzucać mi, że się zaniedbałam. Pewnego dnia jednak już przesadził