Rok temu zostałam matką i poszłam na urlop macierzyński, aby zająć się dzieckiem. Opiekowałam się dzieckiem sama, nikt mi w tym nie pomagał. Moja mama pracuje, a dodatkowo mieszka w innym mieście, więc nie może mnie często odwiedzać. Teściowa za to już wcześniej ostrzegała, że nie zamierza pomagać, bo ona już odchowała swoje dzieci, innymi nie zamierza się zajmować, bo w końcu chce odpocząć. Mój mąż pracował jako mechanik samochodowy, ale nie lubił swojej pracy, ponieważ uważał, że go tam nie doceniają
Ciągle narzekał, wyklinał współpracowników, w rezultacie czego został zwolniony. Mówił, że powinnam iść do pracy, ale nie mogłam zostawić dziecka, no bo kto niby miał się nim opiekować? Pewnego dnia wrócił do domu i postawił mi ultimatum: albo wracam do pracy, albo wyrzuci mnie z domu wraz z dzieckiem. Dodał, że on nie zamierza pracować za grosze. Zaczęłam wtedy mu tłumaczyć, że nie mogę zostawić dziecka, zwłaszcza, że nie ma kto się nim opiekować, poza tym jest jeszcze małe i bardzo potrzebuje matczynej troski i obecności
Do męża nie docierały jednak żadne argumenty. Poczułam się urażona jego egoistyczną, pozbawioną empatii postawą i wprowadziłam się do mamy. Mój tata już nie żyje, moja matka mieszka sama. Przyjęła nas z wielką miłością. Zaczęłam razem z nimi mieszkać; Mama rzuciła pracę, żeby zostać z dzieckiem, a ja dostałam pracę, najpierw na pół etatu. Pewnego dnia mój mąż przyszedł do nas z przeprosinami. Mama doradziła mi, abym wybaczyła mężowi. Obiecał znaleźć pracę, i powiedział, że się zmienił. Teraz mieszkamy z moją mamą. Dostał pracę i stał się wspaniałym, rodzinnym człowiekiem i troskliwym ojcem.
Mężczyźni! Kochajcie swoje żony!