Każda rodzina ma jakieś “trupy w szafie”. Prędzej czy później cała prawda wychodzi na jaw, co też nierzadko doprowadza do rozpadu danej rodziny. Ta historia jest doskonałym przykładem na potwierdzenie tych słów.
Krystian i Paulina byli małżeństwem od prawie dwóch lat i w tym czasie na świat przyszła ich dwójka dzieci. Paulina zajmowała się domem oraz dziećmi, a Krystian pracował jako nauczyciel fizyki i chemii w szkole, a poza tym dawał korepetycje. Krystian już od dzieciństwa był zainteresowany naukami ścisłymi. W drugą rocznicę ślubu Paulina kupiła Krystianowi domowy zestaw do sprawdzania pokrewieństwa, o którym mężczyzna od dawna marzył.
Teściowa gdy dowiedziała się, co synowa chce dać jej synkowi, kategorycznie poprosiła ją o to, by tego nie robiła. Teściowa przez jakiś czas wykręcała się na pytanie, dlaczego miałaby tego nie robić, ale w końcu przyznała, że wiele lat temu razem z mężem marzyli o tym, by mieć syna. Mieli już wówczas trzy córki i tak naprawdę kobieta była już w takim wieku, że urodzenie kolejnego dziecka mogło stanowić dla niej trudność. Dlatego wówczas para podjęła decyzję o tym, że zaadoptują dziecko. Poza tym matka Krystiana bardzo kochała wszystkie dzieci i traktowała je z taką samą miłością.
Później teściowa wręcz błagała Paulinę, aby to ona wyznała całą prawdę Krystianowi, bo gdy usłyszy to od niej, łatwiej będzie mu ją znieść – w końcu obecnie jest mu najbliższą osobą. Paulina jednak odmówiła i nie chciała być tą, od której dowie się prawdy o całym swoim życiu. W rezultacie podjęto decyzję o tym, że dalej będą wszystko utrzymywać w tajemnicy. Niestety, kilka miesięcy później Krystian sam kupił sobie taki zestaw i był wściekły, gdy cała prawda wyszła na jaw. Był zły nie o to, że był adoptowany ale o to, że wszyscy trzymali to w tajemnicy. Teściowa oskarżyła o wszystko synową – uważała, że to jej wina, bo to przecież ona nie chciała porozmawiać z mężem o tym, co powiedziała jej teściowa. Tak więc w niegdyś przyjaznej rodzinie zapanowała napięta atmosfera i to na długo.