Pewnego dnia, szedłem przez centrum handlowe już w pandemii i byłem świadkiem jednego niefortunnego, a raczej szczęśliwego, flirtu.
W korytarzu między witrynami sklepów z ubraniami, zwykle stoją ławki, które zawsze są zatłoczone. Nie ma gdzie usiąść, nawet jeśli bardzo się chce. Moja żona właśnie zniknęła w jednym ze sklepów z butami, a ja nie miałem gdzie się podziać. Pozostawiono mnie stojącego wokół ławek, z nadzieją, że gdzieś znajdzie się dla mnie miejsce. Najwyraźniej nie byłem jedyny, bo kilka metrów dalej zauważyłem dziewczynę. Wydawała się trochę blada i nie wyglądała na osobę, która czuje się dobrze. Ona też chciała usiąść, ale nikt nie wstawał.
Po chwili ruszyła i pobiegła w stronę młodego chłopaka, który siedział na ławce i wpatrywał się w swój telefon. Wszyscy noszą maski, można się tylko domyślać, kto jest kim, a dziewczyna idzie prosto do niego:
– Daniel! Wszędzie Cię szukałam!
Chłopak był zaskoczony, a dziewczyna nie przestawała, zaczynając mówić coś o tym spotkaniu, o którym chłopak, sądząc po jego reakcji, zupełnie nic nie wiedział, ale natychmiast odwróciła jego uwagę od telefonu. Dziewczyna nie przestawała mówić i wtedy uprzejmie chwyciła rękaw jego kurtki, zaczęła iść korytarzem, a on przez chwilę delikatnie próbował odczepić jej palce.
Nie wiem, czy Ci dwoje naprawdę się znali, ale chłopak uciekł, wytrzymawszy minutę tej jednostronnej rozmowy, a dziewczyna, zadowolona, usiadła na zwolnionym miejscu.