Nigdy nie powiedziałam mężowi o tym, co mi się przytrafiło, gdy miałam 15 lat. Teraz mamy dwoje dzieci, mogłabym być szczęśliwa, ale nie potrafię.

Każdy popełnia błędy, gdy jest młody. Są jednak takie grzechy, które nie ulegają przedawnieniu. Jeden z nich, nie daje mi spokoju.

Mam już czterdzieści lat, męża, dwoje dzieci, dobrą pracę – wszystko jest takie jak u innych. Na zewnątrz, zawsze staram się być spokojna, przyjazna i uśmiechnięta, ale kiedy jestem sama, płaczę w poduszkę. Trwa to już od dziesięciu lat.

Dawno, dawno temu, mieszkałam w odległej wiosce na podlasiu. Moi rodzice zmarli, gdy byłam mała, więc wychowywała mnie babcia. Była miła, choć lubiła marudzić. We wsi nie było wtedy szkoły, więc uczniowie mieszkali w sąsiedniej wsi w internacie, a do domu przyjeżdżali tylko na wakacje. Moja babcia, nigdy nie rozmawiała ze mną o niuansach kobiecego ciała. Wszystkiego nauczyłam się od moich rówieśników w internacie.

Tak się złożyło, że w wieku piętnastu lat, dowiedziałam się, że jestem w ciąży, ale nie wiedziałam, co robić dalej. Kiedy jechałam do babci na wakacje, długo płakałam na jej piersi. Czule głaskała mnie po głowie.

– Nie martw się, wnuczko, coś wymyślimy.

Nie wróciłam do szkoły pod pretekstem choroby, żeby nikt nie wiedział, że jestem w ciąży. Ja sama, byłam jeszcze w zasadzie dzieckiem. Nie traktowałam więc swojego stanu poważnie. Nie obchodziło mnie, czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka. Starałam się w ogóle o tym nie myśleć.

Kiedy nadszedł czas porodu, babcia zabrała mnie do miejscowej pielęgniarki. Tam urodziłam dziewczynkę, zabrałyśmy dziecko i wróciłyśmy do domu. Nie miałam mleka, więc moja babcia kupowała mleko w proszku i karmiła nim prawnuczkę. Nie interesowałam się moją córką, myślałam o szkole i przyjaciołach.

Kiedy zaczął się rok szkolny, powiedziałam babci, że muszę skończyć szkołę i zdobyć dyplom. Nigdy więcej nie wróciłam do wioski. Po szkole poszłam na studia, a potem wyszłam za mąż.

W dorosłym życiu, często wspominam moją pierwszą córkę. Napisałam do babci, ale nikt mi nie odpowiedział. Wioska, w której mieszkałam, już nie istniała. Nie wiem, gdzie podziali się wszyscy mieszkańcy wsi – taką odpowiedź otrzymałam od administracji.

Kiedy po raz pierwszy, trzymałam w ramionach moją drugą córkę, poczułam się tak, jakbym cofnęła się do piętnastu lat, do tamtej odległej wioski na podlasiu. Nie mogłam powstrzymać łez. Wszyscy myśleli, że to łzy radości, ale ja płakałam łzami smutku. Przycisnęłam dziecko do piersi i powtarzałam sobie, że nikomu go nie oddam. To samo stało się po kolejnym porodzie.

Kocham moje dzieci, ale ból po stracie pierwszej córki nasila się z każdym rokiem.

Czuję, że muszę powiedzieć o tym mężowi. Jeśli mnie kocha, to zrozumie. A jeśli tego nie zrobi, znajdę ją, bez względu na to, ile będzie mnie to kosztować. Muszę prosić ją o przebaczenie, bo inaczej nie będę mogła dalej żyć!

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

trzynaście − 8 =

Nigdy nie powiedziałam mężowi o tym, co mi się przytrafiło, gdy miałam 15 lat. Teraz mamy dwoje dzieci, mogłabym być szczęśliwa, ale nie potrafię.