Po porodzie trochę przytyłam. Waga nie wzrosła bardzo dużo, ale od męża zaczęły się pretensję:
– Mogłabyś ze sobą coś zrobić! Jak Ty wyglądasz!
– Wszystko będzie dobrze kochanie, jestem parę miesięcy po porodzie, na pewno wrócę do swojej dawnej wagi – mówiłam.
Pewnego dnia, mój mąż wziął torbę, gdzieś wyszedł i już nie wrócił. Zostałam sama z dzieckiem, stało się wszystko jasne, kochał moja figurę, a nie mnie. W końcu byłam zmęczona dręczeniem się i znalazłam siłę, by wrócić do życia. Mam psa, biegałam z nim każdego ranka. Zaczęłam ćwiczyć mięśnie brzucha i chociaż to wszystko jest to bardzo trudne, doskonale odwraca uwagę od ponurych myśli
Przyzwyczaiłam się do sportu i z czasem zapisałam się na siłownię. Opłaciłam sobie trenera personalnego, który okazał się uważnym i cierpliwym człowiekiem. Przez pięć lat ciągłego odwiedzania sali ćwiczeń, nie tylko odzyskałam piękną figurę, ale także miejscami ją poprawiłam. Zrzuciłam około 15 kilogramów, więc byłam jeszcze szczuplejsza, niż przed porodem. Pokochałam siebie znów, zaakceptowałam swoje ciało.
Pewnego dnia, wracając do domu z torbą sportową i w szczupłym ubranku, zauważyłam, że mój były mąż stoi przy wejściu z kwiatami i czekoladkami. Najwyraźniej dzwonił do drzwi, ale syn mu nie otwierał. Tutaj zdałam sobie sprawę, że mam szansę spełnić marzenie wielu porzuconych kobiet i sprawić, by płakał z wyrzutów sumienia.
Rzuciłam ręce za głowę, zrobiłam pięć szybkich przysiadów, wyprężyłam klatkę piersiową i podeszłam do niego.
– Mogę wiedzieć, co tu robisz?
– Dziewczyno, ale super wyglądasz? Możesz otworzyć mi drzwi? Stoję tu już pół godziny!
Zaśmiałam się gorzko, zakryłam twarz dłońmi i czując nieopisany trumf, odsunęłam się na bok.
– Powiedziałem coś śmiesznego? – nagle się zdenerwował.
– Przysięgałeś w dniu naszego ślubu, że będziesz mnie kochał i chronił! – Powiedziałam, zwracając się prosto do niego.
– Do tej pory jakoś dawałam sobie radę, więc teraz Cię już nie potrzebuję!
Mój były mąż przetarł oczy, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
– Masz 10 sekund na opuszczenie tego podwórka – powiedziałam z niechęcią.
– Mogę zobaczyć syna?
Paweł błagał mnie, miał chyba łzy w oczach, ale nie ustąpiłam.
– Wynoś się!
Poszłam za nim do bramy, często się oglądał. Teraz moim marzeniem, było życie bez niego.