– Dorota, czy Ty zapomniałaś, że Wojtek nie je wieprzowiny? Ma słaby żołądek. – Powiedziała po raz kolejny teściowa.
– Co ma z tym wspólnego wieprzowina? – Odpowiedziałam, starając się dokończyć raport w pracy.
– W Twoim sklepie jest promocja na wieprzowinę, więc Cię przestrzegam. Pewnie byś ją kupiła, gdybym nie zadzwoniła. Kup kurczaka w niebieskim opakowaniu, jest nie-GMO. Jest trochę droższy, ale trzeba dbać o zdrowie męża. Zdaje się, że zostajesz dłużej w pracy, więc nie będziesz mogła go zamarynować. Pamiętasz, mówiłam Ci, jak piec kurczaka na soli? Zrób to tak!
– Pozwól mi dokończyć zmianę, jeszcze się nie skończyła. Mogę?
– Jak będziesz w sklepie to zadzwoń, powiem Ci, jaką kwaśną śmietanę kupić.
Jestem zamężna już trzy lata. Przez cały ten czas, Wiesława doprowadzała mnie do szału. Nie było dnia, żeby nie przyszła do nas lub nie zadzwoniła. Dawała mi rady, a od syna zawsze czegoś wymagała.
Mój mąż, na pierwsze wezwanie biegłby do matki. Jeśli trzeba było na święta wyciągnąć rzeczy z garażu to rzucił wszystko i pojechał. Jak potrzeba było jechać na działkę to w sekundzie się zebrał, bo takie rzeczy nie mogą czekać.
Dzwoniła do syna nawet w nocy, a on słuchał jej głupich opowieści. Nowości z życia jej przyjaciółki go nie męczyły. Nawet jeśli musiał wstać o 6 rano, on pierwszy nie pożegnałby się ze swoją mamą i będzie rozmawiał z nią przez telefon do północy.
Wszystkie święta obchodziliśmy razem, choć nie byłam z tego powodu szczęśliwa. Przygotowywałam jedzenie na stół, a potem słuchałam pretensji skierowanych do mnie.
Kiedyś moja przyjaciółka miała wypadek. Trafiła do szpitala, a jej 5-letnia córka została bez opieki. Alicję znałam od urodzenia, dlatego nawet nie zastanawiałam się i zabrałam ją do nas.
Męża poinformowałam przez telefon, że przez jakiś czas dziecko będzie mieszkać z nami. Byłam oczywiście zaniepokojona jego reakcją, ale na próżno. Mąż przywitał ją z ogromnym pluszowym zającem i zestawem klocków.
Wkrótce o naszym gościu dowiedziała się moja teściowa – natychmiast rozpętała skandal. Przez telefon powtarzała mojemu mężowi, że nie mam prawa przyprowadzać do mieszkania obcych ludzi.
– Mama powiedziała, żebyśmy gdzieś zabrali Alicję. Może zapiszemy ją do internatu, póki jej mamie się nie polepszy? – Powiedział mąż po rozmowie z mamą.
Wściekłam się i powiedziałam mężowi, żeby pojechał do jego matki. Mieszkanie należało do mnie, więc miałam pełne prawo go wyrzucić.
Rano zadzwoniła do mnie teściowa:
– Wiesz, wczoraj był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Tak się cieszę, że mój syn wrócił do mnie, bo nie jesteś go warta.
Po prostu rozłączyłam się, nie było sensu kontynuować rozmowy. Nadal Alicja u mnie mieszka, czasem chodzi spać do babci. Mój mąż często dzwoni i proponuje jakiś kompromis. Robi to po cichu, tak aby jego matka nie słyszała. Choć go kocham, nie chcę kontynuować relacji z nim jako maminsynkiem. Jest dorosłym mężczyzną, ale nie może oderwać się od spódnicy matki.