Mam siostrę Paulinę, która od czterech lat jest rozwiedziona. Jej małżeństwo trwało pięć lat. Teraz została sama z 3-letnią córką. Jeśli chodzi o powód rozwodu, sama Paulina mówi, że jej były mąż był chciwy. Paulina odbyła urlop macierzyński, poszła do pracy i złożyła pozew o rozwód.
Zanim rozwód stał się oficjalny, zamieszkała z rodzicami. Nie byli zbyt mili dla męża Pauliny. Na tym tle jeszcze głośniej mówiła, jak bardzo jest jej ciężko. Błagała więc o pomoc.
Pomagali rodzice, dawali jej artykuły spożywcze i ubrania, wspierali, gdy była na zwolnieniu lekarskim. Pomagali również zaprowadzać do przedszkola. Zawsze opiekowali się swoją wnuczką, gdy chciała wyjść na spacer.
Ja też brałam udział. Odpowiadałam na każdą prośbę mojej siostry.
Tak żyliśmy przez kilka lat. Potem Paulina miała nowego chłopaka, z którym zamieszkała, a niedawno wzięli ślub. Siostra znów spodziewa się dziecka. Sytuacja niewiele różni się od jej pierwszego małżeństwa, brak własnego mieszkania, niewielkie dochody.
Jej drugi mąż jest bardzo podobny do pierwszego: często pije, jest trochę tyranem, lubi nią rządzić. Z kolei moja mama uważa, że Paulina znalazła lepszą opcję.
Rok temu, rozpadło się również moje małżeństwo. Mieszkaliśmy w mieszkaniu mojego męża. Jednocześnie oszczędzaliśmy na mieszkanie z dwoma sypialniami. W istocie, oszczędności te stanowiły jedyny wspólnie nabyty majątek. Po prostu podzieliliśmy go po równo. Powodem rozwodu była inna kobieta.
Nie złapałam męża, ale jego nowa partnerka się ze mną skontaktowała. Podzieliła się ze mną ich korespondencją. Wyglądało to raczej na szkolne rozmowy.
Mąż próbował się usprawiedliwiać, ale na nic się to zdało. Do dziś twierdzi, że nic się nie stało, a rozwód był moją inicjatywą. Mówi wszystkim wokół, że padł ofiarą i został wrobiony. Obecnie mieszka z tą kobietą, ale gdy byliśmy małżeństwem, oni rzekomo nic ze sobą nie mieli.
Dziecko zostało ze mną, w końcu to jeszcze przedszkolak. Poprosiłam, żeby na jakiś czas zamieszkać u rodziców i poszukać mieszkania. Dostałam zgodę na kredyt hipoteczny.
Miałam pracę, w której mogłam samodzielnie odbierać synka z przedszkola. Gdyby nagle zachorował, wysłałabym go do matki mojego byłego męża. Jest na emeryturze i lubi spędzać czas z jedynym wnuczkiem. Zawsze łączyły nas ciepłe relacje, nawet rozwód nie mógł tego zepsuć.
Zawsze starałam się pomóc teściowej, nigdy nie odmawiałam. Gdy była w szpitalu, odwiedzałam ją codziennie. Towarzyszyłam jej w wizytach lekarskich i opiekowałam się jej zwierzętami. Kiedy jeździłam do niej z synem, kupowałam artykuły spożywcze, a potem pomagałam w sprzątaniu i praniu.
Przez trzy miesiące mieszkałam z rodzicami. W tym czasie gotowałam, sprzątałam, dawałam pieniądze i kupowałam jedzenie. Nie prosiłam rodziców o żadną pomoc. Oprócz tego, że zostanę z nimi na chwilę. Zostawiłam syna u sąsiadki, gdy wyjechałam na firmowe szkolenie. Nie chciałam niepokoić mamy i taty.
Po rozwodzie polegałam wyłącznie na sobie. Miałam trochę oszczędności, które zostały wydane na zaliczkę. W razie potrzeby, byłam gotowa sprzedać samochód, zaciągnąć kredyt na zakup przynajmniej pokoju w akademiku lub kawalerki. Nie chciałam płakać, musiałam rozwiązywać problemy.
Rodzice w ogóle mi nie pomagali, nawet moralnie. Przez moją siostrę, też zostałam pominięta. Była całkowicie zanurzona w swoim nowym związku. Jedyne co mi powiedziała, to żebym znalazła sobie normalnego mężczyznę, wtedy będę szczęśliwa.
Kiedy pierwszy raz zamieszkałam z rodzicami, stanęłam w obronie mojego przyszłego męża. Chwaliłam go, że nie pije i nie pali. Miał inną kobietę, bo nie można robić tego, co podpowiada serce, w życiu wszystko może się zdarzyć. Matka powiedziała mi wprost, że nie złapałam go na gorączym uczynku, więc nic się nie stało. Z własnej winy straciłam dobrego człowieka, a teraz mój syn dorasta bez ojca.
Tata był tego samego zdania. Uważał, że jestem zbyt wymagająca. Żyłam spokojnie, jak kamienny mur, a potem postanowiłam żyć na własną rękę.
Gdy się odezwali, poprosiłam ich, by nie wtrącali się w moje życie prywatne. Nawet patrzyli na mnie z boku, gdy z nimi mieszkałam. Często szeptali i plotkowali z moimi krewnymi, ale nie rozmawiali ze mną bezpośrednio.
Kiedy ich zostawiłam, zastanawiałam się, dlaczego pomagają mojej siostrze, a mnie nie dają nawet moralnego wsparcia.
Okazało się, że jest to banalne i proste. Paulina słusznie odeszła od męża, bo jej ex pokazał swoją prawdziwą twarz. Uważali, że ona potrzebowała wsparcia, a ja nie. Miałam wiele rzeczy: pieniądze na mieszkanie, samochód, dobrą pensję.
Podziękowałam rodzicom, że nie wyrzucili mnie z domu i wyszłam. Nawet przestałam ich odwiedzać, nie miałam na to ochoty.