Moja mama ciągle mówi o synu swojej koleżanki z pracy:
– To wspaniały młody człowiek, ma dobrą pracę i jest zabezpieczony finansowo, ma własne mieszkanie i samochód, radzi sobie z codziennym życiem i gotuje. Ale to nie jest najważniejsze, jest uważny i bardzo miły. Nie ma żony ani dzieci, niestety jest nieśmiały w kontaktach z kobietami.
– Podam mu Twój numer telefonu, na wypadek, gdyby to było przeznaczenie.
Ten monolog mama powtarzała mi przez prawie miesiąc, w końcu uznałam, że lepiej się poddać i spróbować, niż dalej słuchać opowieści o synu swojej koleżanki.
Kilka dni później zadzwonił Adam, to imię chłopaka, którego chwaliła moja mama, zaprosił mnie na spotkanie.
Facet powiedział, że przyjedzie po mnie swoim samochodem. Zdziwiło mnie, że poproszono mnie o przyniesienie na randkę pokrowców na buty i chusteczek nawilżanych.
Chłopak przybył na spotkanie punktualnie, podeszłam do samochodu i już miałam wsiadać, kiedy Adam zatrzymał mnie. Okazało się, że aby wsiąść, muszę wytrzeć buty mokrymi chusteczkami, a następnie założyć nakładki na buty. Kolega z poważną miną wyjaśnił, że w okolicy jest mnóstwo zarazków i wirusów, więc muszę na siebie uważać.
Nie podobał mi się początek randki, ale jednocześnie zastanawiałam się, co będzie dalej.
Adam zabrał mnie do parku, mówiąc, że usiądziemy w miejscowej kawiarni i porozmawiamy.
Kiedy zajechaliśmy na miejsce, miałam zamiar wysiąść z samochodu, ale okazało się, że i na to jest osobny rytuał. Chłopak zaproponował mi, żebym wytarła chusteczkami siedzenie, tam gdzie siedziałam. W odpowiedzi na moje zdezorientowane spojrzenie, facet wyjaśnił, że na naszej odzieży też są bakterie. Powiedział, że jak on wchodzi do mieszkania, wyciera buty chusteczkami antybakteryjnymi, a następnie zdejmuje wszystkie ubrania, które miał na sobie na zewnątrz i oddaje je do prania. Zarazki nie mają szans na przedostanie się do jego ciała.
Jest tego więcej. Adam wyciąga z bagażnika torbę z jednorazowymi naczyniami i mówi, że nawet w kawiarni jada tylko z nich. Nikt przecież nie wie, który z pracowników kawiarni jest bardziej pedantyczny, ani czy dobrze zmywane są naczynia.
Jak daleko ten facet może się posunąć w swoim dążeniu do unikania kontaktu z zarazkami, postanowiłam nie sprawdzać, pożegnałam się i pojechałam autobusem do domu.
Zrozumiałam, dlaczego Adamowi nie ułożyło się życie osobiste. Nie ma chyba kobiety, która zgodziłaby się wycierać wszystko serwetkami i używać pokrowców na buty, podczas każdej podróży samochodem.
Jestem za czystością, ale nie uważam, że powinna być ona przesadnie stawiana na pierwszym miejscu.
W przypadku Adama, strach przed zarazkami, nie wydawał mi się całkiem zdrowy.