Maria była starszą, zgorzkniałą kobietą, która czekała na śmierć, aż spotkała na swojej drodze pewną, młodą dziewczynę.

Maria każdy poranek zaczynała tak samo. O szóstej rano wstawała z łóżka i szła do kuchni. Piła szklankę wody z cytryną (przeczytała kiedyś w jakimś czasopiśmie, że jest dobra dla organizmu). Czy to zima, czy lato otwierała kuchenne okno i włączała stare radio, które było ustawione na pełną głośność. Stary, dwupiętrowy blok prawie drżał od dźwięków radia. Sąsiedzi kilkukrotnie zwracali Marii uwagę, ale kobieta nie przejmowała się ich skargami.

W tę niedzielę było jak zwykle. Maria włączyła radio, otworzyła okno, wzięła swoją laskę i wyszła posiedzieć na ławkę przed swoim oknem. Usiadła, wyjęła papierosa i zapaliła. Z balkonu na pierwszym piętrze zerkała zaspana sąsiadka Małgorzata. Była jednocześnie znudzona i oburzona kobietą w wieku osiemdziesięciu lat, która siedzi na ławce pod blokiem paląc papierosy i słuchając radia na cały regulator.

-Marysiu! Czy chociaż w niedzielę moglibyśmy się wyspac nie słuchając od siódmej Twojego radia? – Krzyczała sąsiadka.

-Dzień dobry – odpowiedziała uśmiechnięta Maria.

-Kiedy to się skończy? – Małgorzata mruknęła do siebie i zniknęła w mieszkaniu.

-Witam Pani Mario! – Powiedział dozorca, który przechodził obok.

-Dzień dobry Staszku – odpowiedziała stara kobieta. – Zamiatasz? A, możesz zamiatać gdzie indziej? Nie potrzebuję towarzystwa!

-Och, nie jest chyba Pani w humorze? Proszę spojrzeć jaka piękna pogoda, troszkę życzliwości nie zaszkodzi! – Powiedział dozorca – ludzie skarżą się na Pani radio! Jeśli moje prośby nie pomogą, będę musiał wezwać policję.

-Po prostu wracaj do pracy i daj mi spokój! Jestem trochę głucha i radio musi głośno grać! – Powiedziała kobieta i zignorowała dozorcę.

Bogdan, były górnik, obecnie sześćdziesięciokilkuletni emeryt, wyjrzał przez okno i spojrzał na starą sąsiadkę.

-Dzień dobry sąsiadce! Już sąsiadka obudziła cały blok? – zapytał, tłumiąc ziewnięcie.

– Wy wszyscy powinniście już wstać – mruknęła w odpowiedzi Maria – Chcecie przespać dzień? A ten kto rano wstaje….

– Jest zmęczony do kolacji, – kontynuował Bogdan – lepiej pójdę nastawić czajnik.

Maria siedziała na ławce, paliła, obserwowała budzący się blok i mrużyła do słońca swoje pomarszczone oczy.

– Jak dobrze jest żyć! – pomyślała. – I jak niewiele z tego życia zostało. Wkrótce zobaczę mojego ukochanego Władzia i syna Michała, już niebawem.

Maria dawno temu pochowała męża i syna, którzy byli całą jej rodziną. Miała już 82 lata, ale cieszyła się każdego dnia jak młoda dziewczyna. Dziękowała Bogu za swoje długie życie! Samotność oczywiście ją przygnębiała, ale Maria ją akceptowała. Sąsiedzi przyzwyczaili się do jej złego usposobienia i raczej starali się nie kłócić z kobietą.

Po śniadaniu Maria jak zwykle poszła na spacer do parku. Z każdym dniem spacer był coraz trudniejszy. Jej nogi odmawiały chodzenia, ale ona uparcie pchała swoje podupadłe ciało do przodu podpierając się laską. Podchodząc do ławki, na której zawsze odpoczywała, Maria zobaczyła, że miejsce jest zajęte. Siedziała tam dziewczyna z wózkiem, a na ławce leżała duża torba.

-Dzień dobry! Właściwie to jest moje miejsce – mruknęła Maria.

-Przepraszam – odpowiedziała młoda kobieta. – Już stąd idziemy.

-Siadaj! – Maria założyła okulary. Przyjrzała się uważnie młodej damie. „Mój Boże! Jej twarz jest niczym innym jak tylko siniakiem!” – Pomyslała Maria.

– Powiedz mi. Co się stało? Czy twój mąż Cię pobił? Jak masz na imię? – dopytywała kobieta.

– Renata – odpowiedziała dziewczyna, szlochając. Dziecko płakało w wózku.

-Dobrze, zrobimy tak! Bierz torbę i jedziemy do mnie. Maria rezolutnie skierowała wózek do przodu. Dziewczyna wzięła torbę i poszła za staruszką.

Godzinę później piły herbatę w kuchni Marii. Dziecko spało na kanapie, a Renata opowiedziała, że uciekła od męża. Była zmęczona znoszeniem jego pijaństwa i bicia, bała się o swojego syna Szymonka. Opowiedziała, że nie miała gdzie się podziać, bo pięć lat temu zmarli jej rodzice. Kobiety rozmawiały przez długi czas. Serce Marii zmiękło i podziękowała Bogu za to spotkanie.

-Dziękuję Ci, Boże! – powtórzyła, ledwo mamrocząc pod nosem.

W poniedziałek rano o ósmej przed blokiem panowała niezwykła cisza. Sąsiadka Małgorzata otworzyła okno i wyjrzała. Spojrzała w górę, a nad nią równie zdziwony nieobecnością Marii, spoglądał sąsiad Bogdan.

-Gdzie jest Maria? – pytanie zabrzmiało w tym samym momencie.

-Może coś się stało? – Małgorzata zasugerowała – Powinniśmy iść i zapukać.

Zaniepokojeni sąsiedzi poszli spawdzić co się stało, że Maria nie siedziała na ławce i nie słuchała radia jak codziennie. Bogdan załomotał w drzwi.

– Maria natychmiast otworzyła z impetem i powiedziała szeptem – Nic mi nie jest, tylko moi goście śpią! Nie martwcie się, wszystko ze mną w porządku.

Sąsiedzi zamarli z otwartymi ustami, a Maria zamknęła drzwi. Postawiła czajnik na kuchence, weszła do pokoju, delikatnie poprawiła koc, którym był przykryty Szymonek i uśmiechając się radośnie, zaczęła snuć plany na przyszłość. Uświadomiła sobie, że może przeżyć czas, który jej pozostał ciesząc się i pomagając Renacie i jej synkowi. Stara kobieta płakała cichymi, lekkimi łzami szczęścia.

– Powinnam chyba rzucić palenie – zdecydowała Maria.

 

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

16 − 13 =

Maria była starszą, zgorzkniałą kobietą, która czekała na śmierć, aż spotkała na swojej drodze pewną, młodą dziewczynę.