Mój przyjaciel Marek, został niedawno oficjalnym członkiem rodziny. Właśnie ożenił się z Weroniką, a miesiąc później była już w ciąży. Od razu zaczęło się szaleństwo, ogromna lista zakupów, łóżeczko, wózek, przewijak itp. Mój kolega stał się dla mnie wiecznie zajęty.
Wcześniej, kiedy on i Weronika dopiero się spotykali, jeździliśmy razem nad morze i zwiedzaliśmy okolice z namiotami, ale zaraz po narodzinach ich syna, stali się małą grupą, która podróżuje razem tylko w trójkę. Czasami zabierają też jego teściową, ale dla mnie nie ma już miejsca.
Uraża mnie to, że po urodzeniu małego Daniela, zapomniał o mnie i musimy umawiać się na spotkania z dwutygodniowym wyprzedzeniem, a te rzadkie wypady nie trwają długo, bo ma w domu małe dziecko.
Często umawiamy się wtedy, kiedy on idzie z wózkiem i tak sobie rozmawiamy, albo kiedy Weronika ma czas i zajmuje się maluchem.
Uważam, że zamykanie się na otaczający nas świat i ignorowanie przyjaciół, gdy ma się rodzinę, jest błędem. Nawet jeśli teraz mają dużo obowiązków i nie maja możliwości na wspólne wyjazdy z przyjaciółmi, należy czasem zrobić sobie przerwę od rodziny. Dotyczy to nie tylko Marka, ale także Weroniki.
Czy ta trójka jest tak szczęśliwa razem, z dzieckiem, że inni ludzie nie mają znaczenia? Może po prostu czegoś nie rozumiem i wyciągam kolegę na siłę? Niech zostanie z żoną i synem, jeśli tak mu wygodnie.