Aneta wracała z pracy, kiedy usłyszała grających ulicznych muzyków. Podeszła do nich z ciekawości. Głównym wokalistą był facet po trzydziestce o wesołym spojrzeniu. Kiedy skończył piosenkę, zdjął kapelusz i chodził w kółko, zbierając pieniądze od publiczności. Gdy podszedł do Anety, kobieta fuknęła i pospiesznie wyciągnęła z portfela banknot dwudziesto-złotowy. Włożyła je do kapelusza. Gość ukłonił się ceremonialnie i ucałował jej dłoń. Aneta, nie była najszczuplejsza. Wyglądała na czterdziestoletnią kobietę, matkę dwóch synów, z których najstarszy jest już studentem. Nie martwiła się jednak ani wiekiem, ani wagą. Jej mąż i synowie kochali ją taką, jaka była. Muzyka ulicznych wykonawców, podnosiła ją na duchu. Szła i uśmiechała się do świata.
– Dlaczego tak szybko odeszłaś? Skaradłaś moje serce i zniknęłaś. – Usłyszała. – Mam na imię Sławomir, a dla przyjaciół Sławek. – Przedstawił się.
– Aneta. – Odpowiedziała i zarumieniła się.
Spacerowali razem do późnego wieczora. Rozmawiali i śmiali się. Aneta czuła się jak nastolatka na pierwszej randce. Od tego dnia, regularnie znikała ze swoim młodym kochankiem. Schudła, odmłodniała i zmieniła swój wizerunek. Teraz nosiła koszulkę i podarte dżinsy. Oszukiwała rodzinę, że zaczęła uprawiać sport i udziela się w różnych organizacjach charytatywnych. Sławek przyjechał z małego, peryferyjnego miasta, aby studiować na uniwersytecie, lecz został wyrzucony za nieobecność. Teraz żyje z dorywczych prac, jedną z nich są koncerty uliczne. Aneta, za pieniądze męża, wynajęła mieszkanie dla swojego kochanka, gdzie się spotykali.
Jakiś czas później, Aneta zaszła w ciążę. Kiedy zorientowała się, że zakochała się w swoim Sławku, było już za późno, by cokolwiek z tym zrobić. Spakowała swoje rzeczy i uciekła od męża i synów do kochanka. Nie myślała o bólu, jaki sprawiła mężowi i synom…
Kobieta urodziła dziewczynkę z zespołem downa. Gdy Sławomir się o tym dowiedział, postanowił, że nie potrzebuje ani jej, ani jej córki. Stwierdził, że uniemożliwią mu one twórczy rozwój. Aneta zdała sobie sprawę, że tylko mąż mógłby jej pomóc. Siedziała na oddziale, kołysząc dziewczynkę, nie mając odwagi zadzwonić do męża i prosić o przebaczenie.