Kalina była gotowa wyjść na zewnątrz. Wesele miało odbyć się w wiejskim domu jej rodziców, tam zresztą planowali się później wprowadzić. Problem polegał na tym, że nikt nie widział pana młodego i nie wiedział, gdzie jest.
– Tato, jak to nie ma Mikołaja? – zapytała Kalina – Za pół godziny musimy jechać do kościoła, a jego nigdzie nie ma?
Dziewczyna spojrzała na Jarka, przyjaciela pana młodego, a potem odrzekła:
– Gdzie jest Twój przyjaciel? – zapytała złośliwie.
– Przyszła do niego jakaś kobieta, aby z nim porozmawiać, podobno to ktoś z Twojej rodziny. Poszli gdzieś razem – powiedział Jarek.
Kalina weszła po schodach do domu i zaczęła zaglądać do każdego pokoju. Kiedy otworzyła drzwi do pokoju rodziców, zamarła. Na wielkim, dwuosobowym łóżku leżała jej ciotka oraz jej narzeczony. Kalina nie wiedziała, co powiedzieć i jak w ogóle na to zareagować.
Patrzyła tak na nich przez kilka sekund, a potem bez słowa pobiegła do swojego pokoju. Zdjęła z siebie suknię ślubną i cisnęła ją w kąt. Kiedy z niego wyszła, zobaczyła rodziców, Mikołaja i córkę Alicję.
– Córeczko, co się stało? Dlaczego nie masz na sobie sukni? – zapytał ojciec Kaliny.
– A Ty? – zwrócił się teraz do Mikołaja – gdzie byłeś, gdzie na tyle zniknąłeś?
– Był bardzo zajęty – powiedziała sarkastycznie Kalina – Twoją siostrą, tato. W dodatku robili to w sypialni Twojej i mamy.
Ojciec Kaliny zrobił awanturę.
– Mikołaj jest już Twój – uśmiechnęła się Kalina – Jeśli chcesz, to weź z nim ślub, po co całe przygotowania mają iść na marne.
Kalina nie chciała słuchać żadnych tłumaczeń. Szybko ruszyła do wyjścia z mieszkania. Na zewnątrz stał Jarek.
– Zabrać Cię stąd? – zapytał.
Kalina skinęła głową na potwierdzenie:
– Zabierz mnie gdzieś, gdzie będę mogła się dobrze pobawić.
– To może do klubu?
Rano dziewczyna ledwo otworzyła oczy. Nagle usłyszała basowy męski głos. Kalina niczego nie pamiętała, no, może to, że była w klubie i to wszystko.
– Jak wróciliśmy z klubu, to od razu zasnęłaś – powiedział jej Jarek – Ja, jak prawdziwy dżentelmen, oddałem Ci łóżko, a sam spędziłem tę noc na kanapie. Więc nie musisz się martwić, do niczego między nami nie doszło.
Śniadanie odbyło się w ciszy.
– Słuchaj, mam jedno zdanie. Wyjeżdżam stąd w przyszłym tygodniu, wracam na wieś, bo odziedziczyłem tam po dziadku dom. Pojedziesz ze mną?
– Pojadę – odpowiedziała Kalina bez większego namysłu.