Dwa tygodnie temu zdecydowałam, że już więcej nie będę gotować dla męża. Skoro nie chce spełniać moich warunków, nie zamierzam się poświęcać. Wszystko zaczęło się od tego, że nie potrafi nawet umyć talerza po sobie. Jak miałabym inaczej postąpić, jeśli on po prostu tego nie rozumie?
Jestem na urlopie macierzyńskim, mamy dwoje dzieci. Najstarszy syn chodzi do przedszkola, a najmłodszy właśnie skończył rok. Oczywiście wychowanie moich synów i obowiązki domowe spoczywają wyłącznie na mnie. Za finanse rodzinne odpowiada mój mąż, więc staram się nie wywierać na niego zbyt dużej presji. Nie potrzebujemy więcej pieniędzy, ponieważ moje mieszkanie przynosi dodatkowe dochody. Ogólnie rzecz biorąc, mamy dobre życie.
Przez 6 lat urlopu macierzyńskiego, jestem już zmęczona ciągłą pracą domową. Gotowanie i sprzątanie z małymi dziećmi, nie jest takie łatwe. Starszy źle znosi przedszkole, a młodszego ciągle łapią infekcję. Opiekowanie się dwojgiem chorych dzieci to po prostu piekło.
Problem pogłębia fakt, że niezależnie od tego ile ugotuję, mój mąż wszystko zjada. Lubi jeść w nocy, kiedy wszyscy inni śpią. Nie, nie żal mi jedzenia, ale wkurzają mnie brudne naczynia, które zalegają w zlewie. Również stół jest pokryty okruchami, jest to niezbyt przyjemna niespodzianka z rana. Zwłaszcza, że wieczorem doprowadzam kuchnię do idealnego porządku, żeby rano nie musieć poświęcać na nią czasu.
Wcześniej wiele razy, kłóciłam się o to z mężem. On nie rozumie, dlaczego wkurza mnie „jeden czy dwa talerze”. A ja chcę mu rano rozbić na głowie te brudne naczynia. Gdybym go nie kochała, pewnie bym to zrobiła. Kiedy w końcu miałam dość tej sytuacji, zaczęłam aferę. Gotowałam się w środku jak czajnik i nie mogłam się powstrzymać.
– Jedz, tylko sprzątaj po sobie. Czy to takie trudne? – Oburzyłam się.
– Nie myłem naczyń, żeby nie robić hałasu. Gdybym obudził Ciebie lub dzieci, dopiero byś krzyczała!
My jednak, dzięki Bogu, wcale nie jesteśmy wrażliwi na sen. Kiedy mój mąż dostaje nocnego obżarstwa, śpimy bez opamiętania. Szczególnie podczas nakładania jedzenia, trzaskania mikrofalówką i talerzami, robi więcej hałasu. Szum wody jest mniej nieprzyjemny, niż to wszystko.
– Kto każe Ci po mnie sprzątać? Zostaw, a ja je umyję po pracy. – Zaproponował rozwiązanie problemu mój mąż.
– Tak, cóż, będę patrzyła na tę górę cały dzień!
Nasza kuchnia jest mała. My też nie mamy zbyt wielu naczyń, więc to raczej nie wchodzi w grę. Mój układ nerwowy, też by sobie z czymś takim nie poradził. Długo się kłóciliśmy, ale w końcu obiecał, że będzie po sobie sprzątał. Ostrzegłam go, że jeśli rano zobaczę brud, to całkowicie przestanę gotować.
Pierwsze dwa tygodnie przebiegły cicho i spokojnie. Mój mąż posprzątał po sobie i uporządkował stół, ale potem zaczął się rozleniwiać i leniuchować.
– Och, tak zaspałem, że nie mogłem umyć naczyń. – Powiedział mi.
Myślę, że cóż, zdarza się, wszyscy jesteśmy ludźmi. Wybaczyłam mu po raz pierwszy i dałam kolejną szansę. Jednak takie złośliwości stały się dla mojego męża normą. Znów zaczął zostawiać dla mnie rano stos naczyń.
Gdy miałam do niego pretensje, powiedział:
– Za co się mnie czepiasz? Jesteś na urlopie macierzyńskim, więc musisz zająć się dziećmi i domem. Nie zaszkodzi opłukać po mnie talerza. Pracuję i jestem zmęczony, tak na marginesie!
– Możemy się zamienić. Ty zajmij się dziećmi, a ja pójdę do pracy! – Zaproponowałam.
Gdy zobaczyłam brudne naczynia w kuchni, postanowiłam działać zdecydowanie. Teraz gotuję tylko dla siebie i dzieci, a lodówka jest pusta.
Za pierwszym razem, mój mąż nawet nie zorientował się, że to kara. Zrobił sobie kanapki, zjadł wszystko i zasnął. I wtedy go to uderzyło. Mówi mi, że jestem szalona, ale ja tak nie uważam. Zobaczymy jak długo wytrzyma bez odpowiedniego jedzenia, bo tak naprawdę nie potrafi sam gotować. Jest fanem dobrych i różnorodnych posiłków, więc na pewno nie poradzi sobie beze mnie. Myślę, że jego chęć na obfity posiłek przezwycięży lenistwo.