Jednego dnia byli całkowicie sobie obcy, a już drugiego, stali się dla siebie najbliższymi osobami na świecie

Renata bardzo tęskniła za siostrą i jej hałaśliwą rodzinką.

Dorota miała czworo dzieci, piątym dzieckiem był jej mąż. Leszek był tak dobroduszny i spokojny, że chciało się go poklepać po policzku i dać mu cukierka, za to Renata bardzo go lubiła..

Sama nie miała dzieci i jakoś małżeństwo jej nie wyszło. Nie zniechęcała się jednak, trzydzieści pięć lat nie było wyrokiem. Gdzieś znajdzie tą bratnią duszę, wierzyła w to.

Siostra Renaty mieszkała w mieście, a ona sama miała mały domek na wsi. Była zima, w domu nie miała wiele pracy, więc przyjechała w odwiedziny do Doroty i jej rodziny.

Wieczorem, po położeniu całej gromadki dzieciaków do łóżka, gospodyni nalała herbaty i przeprowadziła poważną rozmowę z siostrą.

– Nasz sąsiad jest samotny, to dobry człowiek. Z żoną rozstał się dawno temu, rzuciła go dla biznesmena, nie ma dzieci. Powinnaś go poznać.

– Siostro jesteś swatką? – Zaśmiała się Renata.

– Nie chcę, żebyś za dziesięć lat patrzyła z tęsknotą na moje dzieci. Jutro pójdziesz i poprosisz go o pożyczenie wiertarki. Powiesz mu, że chciałaś powiesił półkę. Porozmawiasz z nim, nie masz nic do stracenia.

Na drugi dzień była sobota. Bliżej południa, dziewczyna zadzwoniła do drzwi mieszkania obok.

Drzwi otworzył postawny mężczyzna po czterdziestce w szortach i koszulce. Nie przystojny, ale o jasnych pogodnych oczach i ładnym uśmiechu:

– Czy jesteś siostrą Doroty?

Renata była zaskoczona, a on natychmiast dodał:

– Jesteście do siebie bardzo podobne. Pewnie Wasi rodzice też się mylą, prawda?

– Moi rodzice nie, ale w szkole zawsze byłyśmy mylone, mimo że nie jesteśmy bliźniaczkami. Właściwie przyszłam pożyczyć wiertarkę, mogę ją zabrać na chwilę? – Renata mamrotała.

– Pewnie, wejdź, wyciągnę ją z pawlacza.

Kobieta weszła do środka i rozejrzała się. Nie było to duże mieszkanie, ale pokoje były czyste i przytulne.

– Pozwól, że najpierw zrobię Ci herbatę. Nie wystrasz się mojej kawalerki.

Sąsiad wszedł do kuchni i stuknął czajnikiem, a Renata rozejrzała się z zainteresowaniem.

W kredensie zamiast naczyń były książki, a na stole i komodzie różne figurki, wyraźnie jeszcze po jego dziadkach. Wyglądały tak uroczo, że nie mogła się oprzeć, by nie podotykać paru z nich.

Potem zobaczyła na stole odcinki przekazów pocztowych i będąc ciekawą, przeczytała nazwisko i adres odbiorcy. Na wszystkich odcinkach pocztowych było ono takie samo, Renata zamarła w zaskoczeniu. Przekazy pieniężne były wysyłane do jej sąsiada, Stanisława, pijaka, który mieszkał sam z siedmioletnim synem Markiem.

Dziewczyna drgnęła, gdy w drzwiach zobaczyła sąsiada.

– Wysyłam pieniądze do pewnego mężczyzny – powiedział i uniósł brwi w niemym pytaniu.

Renata nie mogła się powstrzymać:

– Ja go znam, to mój sąsiad. Och, przepraszam, to chyba nie moja sprawa – zawstydziła się i spuściła wzrok.

Wiktor natychmiast pociemniał:

– To smutna historia. Pół roku temu jechałem przez Waszą wieś, nie szybko. Nagle na drogę wyskoczył mały chłopiec z piłką, potrąciłem go. Natychmiast podbiegł ojciec chłopca, który chyba nie był całkiem trzeźwy, żądając ode mnie pieniędzy. Dałem mu wszystko, co miałem. Zaproponowałem, że pojadę do szpitala, że zadzwonię na policję, nie zamierzałam się ukrywać, ale on wziął pieniądze, mój numer telefonu i zabrał chłopaka do domu.

Kilka dni później zadzwonił i powiedział, że nie może pracować, bo Marek ma uszkodzony kręgosłup i dziecko nie ma matki. Zażądał rekompensaty za swojego syna. Nie mogłem odmówić, bo to moja wina, że małemu stała się krzywda. Wysłał mi nawet zdjęcia, chłopak był taki słodki!

Wiktor westchnął ciężko, a Renata wykrzyknęła ze zdziwieniem:

– Ale Markowi nic nie jest! Staszek zaczął pić, kiedy rok temu jego rodzice i żona ulegli wypadkowi samochodowemu, wszyscy zginęli.

Załamał się po tym bardzo, stał się pijakiem, taką miał fajną rodzinę. Marek miał w tym roku iść do szkoły. Staszek powiedział mi, że do rozpoczęcia roku szkolnego zarobi pieniądze i kupi synowi wszystko do szkoły. Nie poszedł jednak do pracy i zastanawiałam się, za co pije. Teraz już wiem wszystko.

Wiktor uważnie słuchał Renaty, nie wiedział, czy się cieszyć, czy nie. Chłopiec był zdrowy, nie musiał już obciążać się winą, ale tak przywykł do myślenia o nim, że teraz martwił się, jak będzie żył dalej, mając takiego ojca?

Wypił z Renatą herbatę, a ona opowiedziała mężczyźnie o Marku, jak opowiadał jej przez płot wiersze, które sam ułożył. Zabawne, śmieszne, a przecież  nikt nie czyta mu książek. Jak zbudował z kartonów budę dla bezdomnego psa, która rozpadła się po pierwszym deszczu. Śmiali się i byli smutni. Spędzili razem miło czas i dziewczyna wróciła do siostry późnym wieczorem, zapomniawszy zabrać wiertarkę.

Następnego dnia Renata wyjechała, Wiktor czekał na telefon od niej. Zadzwoniła następnego dnia, ale zamiast radosnego „cześć!”, powiedziała mu smutna, że Staszek był wczoraj pijany i zasnął na ganku. Rano znalazł go Marek, wezwał na pomoc Renatę, ale Staszka nie dało się uratować, w nocy zamarzł na śmierć. Kobieta zabrała chłopca ze sobą, nie miał nikogo innego.

Wiktor powiedział, że zaraz będzie, szybko się ubrał, wsiadł do samochodu i popędził do wsi.

Kiedy wbiegł do domu Renaty, chłopak siedział na jej kolanach ze łzami w oczach. Dziewczyna głaskała go po głowie i powiedziała:

– Jest tu wujek Wiktor, to dobry człowiek.

Marek spojrzał na mężczyznę i zapytał:

– Czy to Ty jesteś tym panem, który przysłał mi pieniądze na mleko? Tata mówił, że jesteś najlepszym wujkiem na świecie.

Chłopak zszedł z kolan Renaty, podszedł do Wiktora, przytulił go mocno i szlochał:

– Zabierz mnie do siebie, proszę.

Mężczyzna przytulił chłopca tak mocno, że o mało go nie udusił.

– Oczywiście, kochany, nie pozwolę nikomu Cię skrzywdzić. Jesienią pójdziesz do szkoły, chciałbyś?

– Tak! i chcę naleśniki z kwaśną śmietaną, jak robiła mama.

– Poprosimy ciocię Renatę o zrobienie naleśników. Pójdziemy zaraz i upieczemy je, jeśli ciocia Renia się zgodzi.

Wiktor spojrzał na kobietę, a ta uśmiechnęła się smutno i w milczeniu zaczęła przygotowywać posiłek.

Przez śnieżycę jechał samochód, a w ciepłym wnętrzu znajdowali się mężczyzna, kobieta i dziecko, którzy wczoraj byli sobie obcy, ale teraz byli najbliższymi i najdroższymi osobami na świec i już na całe życie.

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

szesnaście + dziewiętnaście =

Jednego dnia byli całkowicie sobie obcy, a już drugiego, stali się dla siebie najbliższymi osobami na świecie