Znałem Dominikę jeszcze z czasów dzieciństwa, chodziliśmy nawet do tej samej klasy w szkole. Nasi rodzice też się znali. Bardzo pokochałem Dominikę. Oboje skończyliśmy szkołę, a potem dostaliśmy się na ten sam kierunek studiów, więc znów byliśmy nierozłączni. Poczuliśmy, że się kochamy, dlatego wkrótce zaczęliśmy wynajmować mieszkanie i wieść wspólne życie. Zacząłem pracować, żeby żyło się nam lepiej i muszę powiedzieć, że naprawdę żyliśmy bardzo szczęśliwie. Pewnego dnia, gdy wróciłem po kolejnym dniu pracy, zastałem Dominikę w bardzo nietypowym stanie. Wpatrując się w ścianę, nie mogła wypowiedzieć ani słowa. Po kilku minutach zdałem sobie sprawę, że moja ukochana jest w ciąży.
W tym momencie wziąłem ją za rękę i zacząłem obiecywać, że wszystko będzie dobrze. Mimo tego różne myśli przemykały mi przez głowę – w końcu niejednokrotnie słyszeliśmy historie o tym, jak rodzice zniechęcali swoje dzieci do tego, by decydowali się na pociechę w młodym wieku. Tak czy inaczej zdecydowaliśmy, że będziemy razem – pomimo wszystkich trudności, które nas czekają… Nasze obawy nie spełniły się i nasi rodzice naprawdę ucieszyli się z tej wiadomości. Nawet zorganizowali małą, rodzinną ucztę z tego powodu. Szczęście przyszłych dziadków nie miało granic i już rozmawiali o tym, do jakich sklepów trzeba się wybrać po potrzebne rzeczy, jaki wózek najlepiej kupić i jakie meble będą jeszcze potrzebne do mieszkania młodych, a które muszą być w kąciku dla dziecka.
Kiedy Dominika nie miała jeszcze widocznego brzucha ciążowego, postanowiliśmy wziąć ślub. Rodzice w ramach ślubnego prezentu podarowali nam mieszkanie. Zarówno moja mama, jak i mama żony nie odchodziły od niej ani o krok. Woziły ją na różne badania, szukały najlepszych lekarzy, a także robiły przepyszne, pożywne koktajle. Dziadkowie kupowali jej wszystko, czego tylko zapragnęła i jej to przywozili. Kiedy już nadszedł czas porodu, wszystko przeszło bez żadnych problemów. Urodził się nam piękny i zdrowy synek. Postanowiliśmy nadać mu imię Adrian. Kilka miesięcy później, kiedy spacerowałem z moim synkiem, nagle podeszło do mnie kilku byłych kolegów z pracy:
– Tak, tatusiu. Twoja młodość minęła – my bawimy się w klubie już drugi dzień z rzędu, a Ty chodzisz z dzieckiem.
Nic na to nie odpowiedziałem. Pomyślałem sobie tylko, że koledzy z zespołu nie wiedzą jeszcze, czym jest prawdziwe szczęście.