Dzieci kupiły 3-pokojowe mieszkanie i zaprosiły mnie do jego obejrzenia. Kiedy zapytałam, gdzie będzie mój pokój, córka powiedziała, że nie ma dla mnie miejsca.

Mieszkam w domu na wsi, niedaleko miasta, w którym spędziłam dzieciństwo. Wychowałam tu córkę, ale teraz jestem po 60-tce i coraz trudniej jest mi dbać o dom i pracować w ogrodzie. Niedawno dzieci sąsiadki, zabrały moją znajomą, aby zamieszkała w ich mieście, a ja również marzyłam, aby wprowadzić się do córki. Dzieci niedawno kupiły nowe mieszkanie, a ja całe życie mieszkam na wsi na obrzeżach miasta. Tu się urodziłam i wychowałam. Na studia poszłam do miasta, bo było niedaleko, można było dojechać tam w pół godziny minibusem. Tam też poznałam mojego przyszłego męża. Pobraliśmy się prawie rok po tym, jak zaczęliśmy się spotykać. Mieszkaliśmy w wynajętym mieszkaniu, a wkrótce planowaliśmy kupić własny dom i spłacać go w ratach.

Oboje pracowaliśmy, więc zaczęliśmy oszczędzać pieniądze na zaliczkę. Jednak niecałe dwa lata później, zaszłam w ciążę. Poszłam na urlop macierzyński, a mój mąż pracował. Później zaczęło nam brakować pieniędzy. Pracował ciężko, zostając w pracy do nocy, prawie każdego dnia. Szybko jednak zrozumiałam, że to nie dlatego, że planował awans, ale z powodu innej kobiety. Sam mi o niej powiedział. Postanowił nie oszukiwać mnie i po prostu odejść. W ten sposób, rozwiedliśmy się. Wróciłam na wieś. W tym czasie, mój ojciec już nie żył, a ja z matką wspólnie wychowywałyśmy córkę. Przez pierwszy rok, mój były mąż przychodził do córki, przysyłał pieniądze, czasem przynosił prezenty. Po roku zaczął przychodzić coraz rzadziej, a potem zupełnie przestał, tłumacząc wszystko prosto: jego nowa żona urodziła dziecko i teraz nie ma ani czasu, ani pieniędzy dla naszej córki. Niestety lub na szczęście, moja córka nawet nie pamiętała swojego ojca.

Zawsze mieliśmy taką rodzinę: ja, moja mama i Milenka. Nigdy nie znalazłam nowego męża, a cały swój wolny czas, poświęcałam na wychowanie córki. Wysłałam ją na studia do miasta, na uniwersytet, opłaciłam korepetytorów, pomogłam jej zdobyć dobrą pracę. Córka pracowała, wynajęła mieszkanie i często do mnie przyjeżdżała. Wkrótce zaczęła spotykać się z miłym chłopakiem. Szymon nosił Milenę na rękach, szanował zarówno ją, jak i mnie, dawał jej prezenty, pomagał w obowiązkach domowych, a kiedy przyjeżdżał na wieś, nigdy nie był leniwy, więc nie mogłam prosić o lepszego męża dla mojej córki. Teraz są małżeństwem od ośmiu lat. Ich syn dorasta, zaczął już pierwszą klasę. Wynajmują mieszkanie, ale oszczędzają na własne. Ponieważ jestem po 60-tce, trudno mi pracować w ogrodzie, nie mam już gospodarstwa, bo nie mogę już opiekować się krowami czy świniami. Niedawno moja sąsiadka i przyjaciółka, przeprowadziła się do miasta, by zamieszkać ze swoimi dziećmi. Jej syn kupił duży dom i od razu zabrał matkę, żeby z nim zamieszkała.

Była po prostu szczęśliwa, przybiegła do mnie z dobrą nowiną i zaprosiła mnie do siebie. Już ją odwiedziłam. Dzieci ją po prostu kochają, a ona pomaga w opiece nad wnukami i w pracach domowych. Szczerze mówiąc, byłam zazdrosna, bo ja też chciałam się wyrwać z mojej starej, małej chatki z przeciekającym dachem, spróchniałą podłogą i obwisłymi ścianami do ładnego domu lub mieszkania z moimi dziećmi. One patrzyłyby na mnie, a ja bym im pomagała. Smutno jest siedzieć, całymi dniami samemu w starym domu.

Kiedy więc zadzwoniła do mnie córka i powiedziała, że jedziemy oglądać mieszkanie, byłam pewna, że chcą mnie zabrać do swojego miasta. Nie czekałam na busa, zadzwoniłam po taksówkę na tę okazję i popędziłam do moich dzieci. Okazało się, że kupili duże trzypokojowe mieszkanie w nowym budynku. Budynek był już oddany do użytku. Moje dzieci wzięły mieszkanie pod klucz, więc wszystko było gotowe do wprowadzenia się. Duże wrażenie zrobiło na mnie to, że mieszkanie było bardzo duże i jasne. Przestronna kuchnia, osobna toaleta i łazienka, duży jasny korytarz i trzy sypialnie. O co więcej można było prosić? Ponieważ dzieci kupiły już 3-pokojowe mieszkanie i zaprosiły mnie do jego obejrzenia, uznałam, że na pewno planują zabrać mnie do siebie. Kiedy zapytałam ich, gdzie będzie mój pokój, córka powiedziała, że nie mają dla mnie miejsca. Planują drugie dziecko, więc nie mają dla mnie pokoju.

Prawie wybuchłam płaczem, ale jakoś to powstrzymałam, ale córka zrozumiała, że jestem zdenerwowana. Nie tylko mnie nie uspokoiła, ale powiedziała, że zepsułam im niespodziankę. Powiedziałam jej, że mam sprawy do załatwienia w mieście, więc po prostu odwróciłam się i poszłam na przystanek autobusowy, żeby wrócić do domu. Szłam i płakałam. Myślałam: czy gdzieś popełniłam błąd w wychowaniu córki? Może byłam złą mamą? Rozumiałam, że dzieci nie są mi nic winne, że to ich mieszkanie, że nie mogę mieć tam żadnych pretensji, ale córka wiedziała, że nie mogę już dbać o dom i ogród, że marzyłam o tym, by mieszkać w mieście, obok nich. Dlaczego więc moja córka, nie ma dla mnie miejsca?

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

18 − jeden =

Dzieci kupiły 3-pokojowe mieszkanie i zaprosiły mnie do jego obejrzenia. Kiedy zapytałam, gdzie będzie mój pokój, córka powiedziała, że nie ma dla mnie miejsca.