Mam na imię Julia. Mój mąż Wiktor i ja mamy trzyletnią córkę. Moja mama stale pomaga przy dziecku, nawet nie trzeba jej o to prosić. Ale matka mojego męża wcale nie interesuje się wnuczką, odwiedza nas tylko od święta.
Miesiąc temu moja siostra, która mieszka w innym mieście, brała ślub. Oczywiście Wiktor, ja i cała moja rodzina musieliśmy wyjechać na wesele. Zostawiliśmy córkę z teściową, ponieważ zabranie jej z nami przysporzyłoby sporo problemów.
Napisałam matce mojego męża jasne instrukcje dotyczące odżywiania, snu, ubrań i spacerów Eweliny. W każdym punkcie była wskazana konkretna godzina, kiedy córka powinna jeść, spać, bawić się i tak dalej. W instrukcji podałam również listę produktów, których nie należy dawać Ewelinie.
Teściowa z radością przywitała wnuczkę, przyjęła moje polecenia i przytaknęła. Ulżyło mi, że obyło się bez kłótni. Pojechaliśmy na uroczystość.
Kiedy pięć dni później wróciliśmy do domu i zobaczyłam córkę, byłam w kompletnym szoku. Ewelina miała uczulenie na policzkach, zaniedbane włosy i był bardzo niegrzeczna. Okazało się, że teściowa nie przestrzegała harmonogramu snu, co spowodowało, że córka się rozregulowała i robiła, co jej się podoba. Córka przez całe dnie jadła słodycze i oglądała bajki, nikt nie bawił się z nią w zabawy edukacyjne.
Ile czasu i wysiłku zajęło mi przywrócenie dobrego zachowania, zdrowia i wyglądu Eweliny… Jestem wściekła i obrażona na matkę Wiktora, ponieważ w ogóle nie liczyła się z moimi instrukcjami. Jestem rodzicem i najlepiej wiem, co jest dobre dla mojego dziecka. Czy naprawdę tak trudno było przestrzegać zasad?
Myślę, że teściową po prostu nie obchodzi własna wnuczka. Nie powierzę jej już więcej dziecka, mimo że jest babcią.